W ogóle, co muszę często powtarzać, pojęcie „nacjonalizm" jest pojęciem tego rodzaju, jak „muzyka ludowa". Oberki, afrykańskie tam-tamy, peruwiańskie tańce, szkockie kobzy i kazaczok, wszystko to mieści się w pojęciu muzyki „folk", a przecież za każdym razem mamy do czynienia z czym innym. Z pojęciem „nacjonalizm" jest tak samo. Każdy naród wytworzył w pewnym momencie dziejów swój nacjonalizm. Ale nacjonalizm narodu podbitego, walczącego o przetrwanie, o odrodzenie się w nowoczesnej formie, siłą rzeczy nie mógł mieć wiele wspólnego na przykład z nacjonalizmem stworzonym przez przeżywających po zjednoczeniu szczyt narodowej megalomanii Niemców.
Nacjonalizmy, wbrew stereotypowi propagandystów lewicy, uporczywie łączących je z chrześcijaństwem, były produktem odwrócenia się Zachodu od Kościoła i gorącej wiary w naukę. Ich faktycznym ojcem był Karol Darwin, ze swą teorią doboru naturalnego, którą łatwo zaadaptowano do społeczeństw. „Naukowo udowodniła" ona, że postęp, rozwój ludzkości odbywa się w drodze eliminowania nacji gorszych przez lepsze. W ten sposób „naukowo" nie tylko przyzwolił późny wiek XIX na dokonywanie masowych eksterminacji całych narodów, ale wręcz usankcjonował to, jako dziejową konieczność.
Nacjonalizm polski, Dmowskiego, Popławskiego czy Balickiego, nigdy tego zbrodniczego wymiaru nie nabrał. Bez wątpienia dlatego, że bardzo szybko, jeszcze przez założycieli, został ochrzczony ? bo, po krótkim okresie założycielskiego antyklerykalizmu, jego twórcy zgodzili się, że katolicyzmu (w czasie zaboru stanowiącego wszak podstawę odmienności od zaborców) od polskości oddzielić się nie da, i nawet nie próbowali „naprawić błędów chrześcijaństwa".
Prostowanie potocznie używanych pojęć to syzyfowa prasa, więc trzeba pogodzić się, że słowo „nacjonalizm" nieodwołalnie skojarzone zostało z owym darwinistycznym przeświadczeniem, że są narody lepsze i gorsze i w imię lepszego jutra ludzkości te lepsze muszą te gorsze zniszczyć (choć nie było to wyłącznie skojarzenie ludzi kojarzonych dziś z nacjonalizmem ? Karol Marks wprost nawoływał do eksterminacji Serbów i innych Słowian dokładnie tymi samymi argumentami, którymi Streicher uzasadniał konieczność oczyszczenia ludzkości z Żydów). Dlatego uważam to słowo za niestosowne dla określenia tego, co postuluję od lat jako „nowoczesną endecję". Wolę określenie nacjonizm. Nacjonizm, czyli przekonanie, że naród jest podstawą zorganizowania wspólnoty i państwa. A zorganizowanie silnej wspólnoty jest jedynym wyjściem z problemów, które ściągnęły na nas ? znowu dla skrótu posłużę się przymiotnikiem bardzo nietrafnym, ale spopularyzowanym ? lata praktyki neoliberalnej. Nie stworzymy wspólnoty, która mogłaby odwrócić społeczne i mentalne spustoszenia, na żadnej „kolorowości" czy „tolerancji", na porozumieniu grup interesu czy mniejszości, a już zwłaszcza nie na owczym pędzie do małpowania „europejskiej normalności". Stworzymy ją wyłącznie na poczuciu wspólnego losu wszystkich, którzy tworzą naród ? albo, nie potrafiąc jej stworzyć, „zginiemy pospołu", jak ogłupiali pasażerowie miotanego burzą okrętu z pamiętnej metafory księdza Skargi.
Połączenie w nazwie ruchu słów „naród" i „demokracja" też nie było przypadkiem. Nacjonalizm polski był ideą i programem „uobywatelnienia" i „spolityzowania mas" ? zbudowania nowego społeczeństwa siłami i energią emancypującego się plebsu. Był odrzuceniem polskości szlacheckich dworków na rzecz polskości wydobywających się z analfabetyzmu i egoizmu chłopów, robotników i drobnomieszczan. Był projektem oddolnego zorganizowania społeczeństwa i stworzenia w nim nowoczesnej klasy średniej. W ówczesnej polskiej sytuacji ? kraju, który w swych dziejach praktycznie nie wytworzył warstwy mieszczańskiej, powierzając jej funkcję żydowskiemu faktorowi, i w którym mieszkała kilkumilionowa mniejszość żydowska monopolizująca niektóre dziedziny gospodarki ? oznaczało to oczywiście wypowiedzenie Żydom ekonomicznej i cywilizacyjnej wojny, żywiącej się poczuciem krzywdy rodzimych producentów skazanych na pośrednictwo żydowskich kupców i kredyt żydowskich lichwiarzy. Nie miało to w sobie nic z rasizmu, było kwestią socjalną.
Nie będę się teraz rozwodzić nad historią antysemityzmu w Polsce i wyważać, na ile ów grzech obciąża różne tradycje (bo tylko kompletny ignorant może myśleć, że antyżydowskie emocje nie ożywiały lewicowców czy ludowców ? może tylko konserwatyzm polski był od tej namiętności wolny, jako elitarna zabawa intelektualistów i arystokratów, ale też jego wpływ na Polaków był znikomy). Dość stwierdzić, że antysemityzm w Polsce, także w polskim ruchu narodowym, miał swoje konkretne, zrozumiałe (co bynajmniej nie oznacza rozgrzeszania go) przyczyny i że przyczyny te dawno i całkowicie zniknęły. Ważne swoją drogą, a zupełnie w Polsce nieznane są endeckie rozliczenia z tego rodzaju winami, jakich po holocauście dokonywano w publicystyce i literaturze emigracyjnej ? oczywiście tutejsze salony, które bez oporu uznały za dawno odkupione i usprawiedliwione umoczenie swych idoli w stalinizm, narodowcom takiego prawa konsekwentnie odmawiają, i wspomniane rozliczenia obłożyły jak najściślejszym tabu. Może ktoś znajdzie czas i siły, by wydobyć je z niepamięci jakąś książką?