Czy stał się przywódcą, z którym szanujący się zachodni polityk nie może się juz pojawić na zdjęciu. Nie mówiąc o tym, że nie może z nim podpisać żadnej umowy - z dokumentem o stowarzyszeniu Ukrainy z Unią Europejską na czele?
Opozycja ukraińska sprawia wrażenie, że tak uważa. Przeciwnicy Janukowycza ogłaszali już nocą jego polityczną śmierć. I swoje moralne zwycięstwo.
Trudno nie podziwiać bezbronnych ludzi stawiających czoło maszynom do bicia z Berkutu i domagających się europejskiej przyszłości dla swojego narodu.
Trudno też pojąć, do czego zmierza Wiktor Janukowycz, poza zachowaniem władzy. Nie jest nawet jasne, czy kontroluje poczynania funkcjonariuszy i urzędników. Jak logicznie wytłumaczyć, że przywódca dużego kraju zapowiada powrót do rozmów o zbliżeniu z Unią, a kilka godzin później jego służby pacyfikują największych zwolenników tego zbliżenia. I to wszystko na oczach unijnej szefowej dyplomacji.
Nocne wydarzenia stawiają Zachód w jeszcze trudniejszej niż do tej pory sytuacji. Najwyższy czas na jakąś ofertę ze strony UE wychodzącą ponad wyrazy moralnego poparcia dla Majdanu i oburzanie się na władze.Oraz poza - słuszne - wezwanie na dywanik ambasadora Ukrainy (ten w Polsce, zdaje się, też jest oburzony). Oferta finansowa nie wchodzi teraz w rachubę, bo byłaby wsparciem władzy w momencie jej najostrzejszego starcia z opozycją. Pozostaje wyraźne, postulowane przez wielu znawców Ukrainy, ogłoszenie: że UE się otworzy na Ukraińców otwierając granice, czyli znosząc wizy. To najlepszy moment na wygłoszenie przez europejskich vipów takiej deklaracji - poparcie dla euroentuzjastów, które jednocześnie nie jest uderzeniem we władze.