W 1991 roku stałem na placu Czerwonym, gdy Rosjanie zdejmowali z Kremla flagę ZSRR. Wydawało się, że Związek Radziecki odszedł na zawsze.
Potem nastąpił pucz, kolejne wojny w Czeczenii, morderstwa dziennikarzy, prześladowania opozycji, rozbicie Jukosu, rasistowska kampania milicji i bezpieki przeciwko czarnym (jak są nazywani w Moskwie przybysze z Kaukazu), kolejne ograniczenia wolności słowa, arogancja Moskwy wobec sąsiadów, wojna z Gruzją itd. itp. Ciągle wielu ekspertów miało nadzieję, że to postimperialne konwulsje, że Rosjanie zbyt daleką drogę już przeszli i zbyt łatwo zaakceptowali wolność podróżowania i pracy, by wrócić do starych nawyków.
A jednak w ostatnich miesiącach Rosja pokazuje, że człowiek sowiecki ma się doskonale. Wystarczyło tylko zeskrobać trochę tej kupionej na Zachodzie farby.
Dzisiejsza konferencja prasowa Putina była pokazem arogancji, buty, bezczelności i obłudy tak wielkiej, że brawo Putinowi biliby dziś wszyscy przywódcy ZSRR. Liczba kłamstw, przeinaczeń, starannie reżyserowany spektakl całkowitego i absolutnego lizusostwa ze strony urzędników i dziennikarzy, zachwycający technologicznie pokaz wszechwiedzy Putina (mój ulubiony moment konferencji: "Pytanie o spadające ceny skupu zboża jest bardzo trudne, ale jest ważne, bo przypomnę, że w ubiegłym kwartale cena chleba wzrosła u nas o 1,3 procenta") przypominał najlepsze dokonania Barei.
Tyle, że tu nie chodzi o kawałek skradzionej kiełbasy, niestety. Putin uśmiechał się dobrodusznie, gdy kolejni politycy, artyści, dziennikarze i zwykli, przypadkowo oczywiście wybrani ludzie ziali nienawiścią do ukraińskich faszystów, do liberałów zdradzających ich ojczyznę, do NATO "otwierającego swą paszczę na nas", do Amerykanów marzących tylko o osłabieniu Rosji i do wszystkiego, co inne, obce i wolne. Taka będzie teraz Rosja. Jedyna różnica, że będziemy to oglądać w doskonałej technologicznie rosyjskiej telewizji.