Władimir Putin liczy na to, że wróci z wizyty z  Chin w glorii i chwale z kontraktem gazowym na 30 lat zakładającym także budowę gazociągu za 30 mld dol. Dostawy gazu z wschodniej Syberii miałyby rozpocząć się w 2019 roku i przynieść Rosji w sumie 400 mld dol dochodu. Negocjowany od dziesięciu lat kontrakt ma być podpisany dzisiaj w Szanghaju przez Gazprom oraz chińską firmę państwową  CNPC.  Mimo, iż wszystko zostało podobno zapięte na ostatni guzik, rosyjskie media towarzyszące Władimirowi Putinowi ostrożnie informowały dzisiaj rano o możliwości zawarcia porozumienia, które wyszłoby poza deklaracje intencji. Kością niezgody w wieloletnich negocjacjach na ten temat była cena. Jeszcze dwa late temu Chińczycy oferowali zaledwie 250 dol za metr sześcienny. Jak twierdzą eksperci Pekin zgodził się w końcu na cenę w przedziale 360-400 dol. Ma to być jednak cena bazowa umożliwiająca  stosowanie znaczących upustów. Negocjacje na ten temat trwają do ostatniej chwili.

Kontrakt gazowy z Chinami ma dla Putina ogromne znaczenie polityczne w okresie ostrej konfrontacji z Zachodem po aneksji Krymu i działaniach na rzecz destabilizacji Ukrainy. Taki kontrakt byłby dowodem, iż Rosja nie jest zdana wyłącznie na partnerów europejskich w rozwoju swojego przemysłu wydobywczego zapewniającego 67 proc. dochodów budżetowych.

Otwarcie chińskiego rynku dla rosyjskiego gazu miałoby też być realnym początkiem realizacji doktryny Putina, który od swego powrotu na Kreml przed dwoma laty stara się o nawiązanie bardziej niż partnerskich więzów z Chinami. Po nieudanym eksperymencie modernizacji rosyjskiej gospodarki przy pomocy Zachodu w ostatnich latach,  Moskwa liczy obecnie na Azję, zwłaszcza na Chiny.

Stąd trzy spotkania chińsko-rosyjskie na szczycie w ostatnich dwu latach. Stąd plany rozwoju współpracy nawet w sferze przemysłu zbrojeniowego, którego technologie Rosjanie strzegli przed Chińczykami jak tylko mogli. Mowa jest nawet o współdziałaniu w przemyśle kosmicznym. A sam Putin w wywiadzie dla chińskich mediów zapewniał, iż nie ma już nic przeciwko zaangażowaniu chińskiego biznesu w Rosji. Na rosyjskim Dalekim Wschodzie był to do tej pory temat tabu. Rosja obawiała się prawdziwej inwazji chińskich emigrantów na swoje słabo zaludnione obszary.

Tych obaw już dzisiaj nie słychać. Nie wyłącznie konflikt o Ukrainę jest tego przyczyną. Rosja otwiera się na Wschód. Wydarzenia na Ukrainie nie zapoczątkowały tego procesu lecz go jednak znacznie przyśpieszyły. W końcu Chin nie łączy żadna przyjaźń z Waszyngtonem i są zadowolone z pogorszenia się relacji Rosji z Zachodem.