Olbrzymie poparcie, jakim cieszy się gospodarz Kremla wśród swoich rodaków, szczególnie po tym, jak bezpardonowo przywłaszczył sobie Krym, skłania do udzielenia odpowiedzi przeczącej.
Są jednak chwile, w których wydaje się, że Rosja to nie tylko Putin i masy jego zwolenników. Tak było w niedzielę. Na ulice rosyjskich miast wyszły demonstracje, których uczestnicy wyrazili sprzeciw wobec autorytarnej polityki kremlowskiego reżimu i agresywnych, imperialnych działań Moskwy w stosunku do Kijowa.
Oczywiście, takich ludzi w społeczeństwie rosyjskim jest garstka. Nie mają oni swoich przedstawicieli w Dumie, pod względem politycznym stanowią margines. Można więc nawet sobie z nich kpić – bo przecież porywają się z motyką na słońce.
A jednak zaznaczając swoją obecność, stają się dowodem na to, że Rosja to nie tylko nostalgia za sowiecką mocarstwowością i wspieranie krwawej awantury w obwodach donieckim i ługańskim. Że w kraju tym ?nie brakuje osób, zdaniem których postawa Kremla ?na arenie międzynarodowej hańbi ich ojczyznę. ?W pewnym sensie zatem próbują oni odzyskać honor Rosji.
Dziś oczywiście niewiele to da. Ale przecież kropla drąży skałę. Szczególnie że Rosją nie rządzą zatroskani o jej przyszłość patrioci, lecz kleptokraci traktujący politykę jako narzędzie pomnażania własnych korzyści osobistych kosztem społeczeństwa, nad którym sprawują władzę. A tacy nie mogą spać spokojnie.