W tej sprawie niewiele rzeczy trzyma się kupy.
No bo jak na przykład pogodzić zawarte w sobotę porozumienie z przedstawionym zaledwie kilkanaście dni wcześniej planem rządu o likwidacji czterech kopalń. W porozumieniu czytamy (ptk. 5), że mogą one zostać sprzedane inwestorom lub stać się spółkami pracowniczymi. To bardzo dobrze. Tylko dlaczego rząd wcześniej nie zaproponował takiego rozwiązania? Jak pogodzić zawarte porozumienie z projektem ustawy, który wpłynął do Sejmu i przewidywał likwidację kopalń?
Jak wytłumaczyć kilkuletnią niefrasobliwość rządu, właściciela kopalń, gdy ceny węgla pikowały w dół? Wszyscy pamiętamy bujający się, dziś brukselski duet Tusk-Bieńkowska w rytm górniczych walczyków, zapewniających że górnikom nic nie grozi.
Jak wytłumaczyć inwestycje w kopalnie, które później miały trafić do likwidacji? Jak rozgryźć narrację rządu, że nie można pomagać kopalniom, bo zabrania tego UE, z punktem pierwszym porozumienia brzmiącym, że rząd „wystąpi do Komisji Europejskiej z wnioskiem o skorzystanie z tzw. Europejskiego Funduszu dla Inwestycji dla sektora węgla kamiennego"?
Nie wiadomo też właściwie dlaczego górnicy mają przez 4 lata dostawać z budżetu 75 proc. swoich pensji, mając równocześnie prawo do pracy i zakładania firmy. Czy którykolwiek z Polaków, no może poza nauczycielami mającymi prawo do tzw. urlopów zdrowotnych, może liczyć na taką hojność współobywateli opłacających podatki?