Fundacja powstała 15 lat temu dzięki decyzji Kongresu USA (naciskanego w tej sprawie przez polską dyplomację oraz m.in. Zbigniewa Brzezińskiego), który przekazał jej pieniądze z likwidowanego Polsko-Amerykańskiego Funduszu Przedsiębiorczości.

Fundusz bardzo wydatnie przyczynił się do budowy wolnego rynku w Polsce. Wraz ze zbliżającym się pod koniec lat 90. wejściem Polski do NATO i UE przestał być jednak potrzebny. Grupie przyjaciół Polski udało się jednak przekonać Waszyngton, by setek milionów dolarów nie zabierał z Polski.

Fundacja zaczęła od wspólnej z "Rzeczpospolitej" akcji pomocy ofiarom wielkiej powodzi w Polsce w roku 2001. Szybko jednak ruszyła na Wschód, bo taki też był i jest jej cel - propagowanie społeczeństwa obywatelskiego w krajach byłego ZSRR.

Są w Polsce liczne ośrodki i miejscowości, które dzięki PAFW wiele zyskały - choćby sławny, bo robiony wspólnie z Fundacją Gatesów system nowoczesnych lokalnych bibliotek publicznych. Ale Fundacja ściąga też do Polski młodych działaczy społecznych ze wschodu - w sumie od 2000 r. było to do tej pory 654 stypendystów. Wielu z tych ludzi jest dziś aktywnych w swoich krajach, ich znaczenia dla budowy demokracji trudno przecenić. Widać ich było choćby w gorących dnia ukraińskiego Majdanu, a niektórzy z nich budują dziś na Ukrainie nowoczesne państwo.

Z okazji urodzin Fundacji można tylko życzyć, by istniała i działała przez kolejne sto lat. Bo trudno o lepszy przykład tego, jak Polska potrafi - sprawnie, choć bez fanfar - przekazywać innym swoje doświadczenia z transformacji.