No i popłynął Bartosz Arłukowicz. Na giełdzie nazwisk ministrów do dymisji pojawiał się przy okazji każdej rekonstrukcji rządu jaką robił w ciągu ostatnich czterech lat czy to Donald Tusk czy Ewa Kopacz. Aż tu nagle niespodziewanie w środę premier Kopacz postanowiła go usunąć z budynku resortu przy ul. Miodowej. Rzekomo przez to, że jest nagrany na taśmach kelnerów.
Cieszą się pacjenci, cieszą się lekarze. Bo zdaniem tych ostatnich Bartosz Arłukowicz był najgorszym z dotychczasowych ministrów zdrowia. Jako jednemu z nielicznych udało mu się dryfować na czele trudnego ministerstwa prawie cztery lata.
Owoce jego długiej pracy nie są jednak oszałamiające. Faktem jest, że objął funkcję ministra w ciężkim czasie, czyli jesienią 2011 r. W nowym 2012 r. minister Arłukowicz wpadł na tykającą bombę jaką była ustawa refundacyjna. Szok pacjentów, że na listach refundacyjnch brakuje ich leków i protest pieczątkowy lekarzy. Takie burze musiał gasić na początku ministrowania. Trzeba przyznać, że jednak zgotował mu je nikt inny jak sama Ewa Kopacz, która wcześniej przepchnęła przez Sejm ustawę refundacyjną z masą błędów.
Bartosz Arłukowicz silił się i prostował ustawę przez aż przez trzy lata. A w efekcie dopiero wiosną tego roku Sejm uchwalił jej niewielkie poprawki, ograniczające m.in. wywóz leków za granicę. Co ciekawe był to poselski projekt.
W między czasie Bartoszowi Arłukowiczowi udało się jedynie nieco naprostować list refundacyjne. Wpisywał na nie leki, do których wcześniej pacjenci stracili dostęp.