Weryfikowanie przez portal zamieszczonych treści nie zagraża wolności wypowiedzi, ani nie blokuje dostępu do informacji. Służy natomiast słusznym interesom twórców i właścicielom praw autorskich.
To sedno wtorkowego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, który jest korzystny dla właścicieli praw autorskich. Nakłada on obowiązki kontrolne na portale.
Piractwo w sieci a wolność wypowiedzi
Tym wyrokiem TSUE oddalił skargę rządu polskiego na art. 17 dyrektywy w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym.
Ten przyjęty w Unii przepis ustanawia zasadę, że portale udostępniające treści online zamieszczane na portalu przez internautów (typu YouTube) ponoszą bezpośrednią odpowiedzialność, gdy nie mają na to zgody właścicieli (dysponentów) utworów. Portale, nazywane dostawcami, nie ponoszą odpowiedzialności, jeżeli wykażą, że aktywnie nadzorowały zamieszczanie treści, aby zapobiec udostępnianiu ich z naruszeniem prawa.
Uzasadnieniem przepisów, które Polska powinna teraz wdrożyć, jest ochrona twórców przed pasożytniczym korzystaniem z utworów. Polski rząd je zaskarżył, zarzucając, że naruszają wolność wypowiedzi i informacji zagwarantowaną w Karcie praw podstawowych UE, że portale będą zmuszone filtrować treści internautów, nawet na wyrost, by nie narazić się na pozew właścicieli praw autorskich. Będą decydować, jakie treści są legalne, a jakie nie, bo przepis jest niejasny.