– Wypowiedzi prof. Blancharda oceniłbym jako kontrowersyjne, ale rzeczywiście mieszczą się one w głównym nurcie prezentowanym przez instytucje międzynarodowe. Te instytucje zastrzegają, iż jest to strategia dla tych krajów, które mogą sobie na to pozwolić zarówno pod względem nominalnej wartości długu, jak i kosztów jego obsługi – podkreśla Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Przestrzeń jest
Czy Polska może sobie na to pozwolić? Jeśli chodzi o kondycję finansów publicznych, rząd uspokaja, że jest ona względnie dobra. Na tym tle niezwykle groźnie zabrzmiały jednak analizy, potwierdzone przez Eurostat, pokazujące, że w II kwartale deficyt w finansach w Polsce był prawie najwyższy w całej UE i wyniósł 16,4 proc. PKB, czyli jedną szóstą wartości całej naszej gospodarki!
Takie wyliczenie podchwyciła opozycja, alarmując, że nie stać nas już na żadną pomoc, a ewentualny drugi impuls fiskalny praktycznie położyłby nas na łopatki.
Na szczęście tak duży deficyt jest liczony tylko w odniesieniu do PKB w II kwartale. W skali całego roku będzie znacznie niższy. Ministerstwo Finansów prognozuje, że deficyt sięgnie 12 proc. PKB, a zadłużenie wzrośnie o 15 proc. PKB. Te wskaźniki wyznaczają pewien limit dla działań rządu i – co ważne – dotychczas ten limit nie został wyczerpany (wydatki na tarcze antykryzysowe to 100–150 mld zł, czyli poniżej 5 proc. PKB.)
– Myślę, że Polska ma jeszcze sporą przestrzeń, największą z dziesięciu największych gospodarek UE, by zrealizować duży impuls – podkreśla Bujak. Jego zdaniem, biorąc pod uwagę, że dotychczas programy pomocowe nie pochłonęły całej zarezerwowanej na ten cel puli, możliwe jest wygospodarowanie do 100 mld zł w dosyć krótkim czasie. – A gdyby była potrzeba, może nawet drugie tyle bez naruszania stabilności finansów publicznych – zauważa Bujak.
Nie ile, ale na co
Ekonomiści ING Banku Śląskiego wyliczyli, że dodatkowy impuls, jaki może jeszcze „wygenerować" państwo, to ok. 100 mld zł. – Ale trzeba pamiętać, że to wszystko jest nowym długiem. Blanchard nawołuje: wydawajcie, zadłużajcie się, i w pewnym sensie zgoda. Ale ważne jest, jak i na co wydajemy, a nie tylko, ile wydajemy – zaznacza Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – Nie możemy wszystkiego wydać tylko na utrzymanie zatrudnienia. Trzeba tak ukierunkować wsparcie, by wspierać też siłę gospodarki w przyszłości, te sektory, które mają największe szanse dynamizować koniunkturę w postcovidowych warunkach, chcemy spłacić te długi w przyszłości z wyższego wzrostu PKB, a nie z wyższej inflacji – ostrzega.