Można powiedzieć, że niemal 25 lat po upadku ZSRR do Rosji wraca ekonomia dzielenia się. Tym razem dobrowolnego, choć silnie motywowanego ekonomicznie. Wynajmując pokoje lub zabierając pasażerów, ludzie dorabiają do pensji. Mimo że po upadku komunizmu Rosjanie zaczęli bardzo cenić niezależność, a własne mieszkanie czy samochód już w ZSRR były symbolem statusu.
– W ub.r. dochody w Rosji poważnie spadły i ludzie nie mogą sobie pozwolić na życie na takim poziomie, do jakiego się przyzwyczaili – mówi Władimir Tichomirow, główny ekonomista w BCS Financial Group. Niskie ceny ropy, głównego towaru eksportowego, osłabiły rubla i wprowadziły gospodarkę w najgłębszą recesję od sześciu lat. Wg ankiety „Bloomberga" w tym roku PKB skurczy się o 4 proc. Płace realne w ujęciu rok do roku spadły o blisko 10 proc. Inflacja jest dwucyfrowa.
Zmusiło to wielu Rosjan do szukania dodatkowych dochodów, np. poprzez otwieranie obcym drzwi do swoich domów i aut. Kraj ten jest jednym z najszybciej rosnących rynków dla firmy organizującej zakwaterowanie Airbnb. W ciągu ubiegłego roku rosyjskie operacje Airbnb wzrosły ponad dwukrotnie. – Rosyjska mentalność: mój dom jest moją twierdzą, powoli się zmienia – mówi Andrew Verbitsky, szef rosyjskiego oddziału Airbnb.
Firma pobiera prowizję 6–12 proc., w zależności od ceny wynajmu.
– Wreszcie do mnie dotarło, że wolny pokój to luksus, na który przy krachu rubla nie mogę sobie pozwolić – mówi Witalij Szytniew, pracownik firmy reklamowej w Moskwie. Szytniew bierze 3,5 tys. rubli za noc w wolnej sypialni. Dzięki temu jego miesięczne dochody są o 20 proc. wyższe.