Julia Kirianowa: Pole bitwy i gospodarka są tak samo ważne

Zachęcamy zagraniczne firmy, aby pojawiały się w Ukrainie teraz, a nie czekały, aż wojna się skończy. Szczególnie, jeśli chodzi o zachodnią Ukrainę – mówi Julia Kirianowa, prezes ukraińskiej firmy Smart Holding.

Publikacja: 23.02.2024 03:00

Julia Kirianowa: Pole bitwy i gospodarka są tak samo ważne

Foto: mat. pras.

Co zmieniłaby pani w swoich biznesowych decyzjach, wiedząc, że wojna potrwa przynajmniej dwa lata?

W biznesie nigdy nie podejmuje się decyzji, które mają wpływ na działalność krótkoterminową. Mamy swój horyzont strategiczny i oczywiście budżet przynajmniej na rok do przodu. Więc kiedy wojna się rozpoczęła, mieliśmy gotowe plany do końca 2022 roku. Naturalnie nie były one normalne, bo wojna nie jest niczym normalnym. W żadnym z naszych planów nie zakładaliśmy w szczególności, że wojna skończy się w 2023 czy w 2024 roku. Wszystkie scenariusze były konserwatywne.

Ile zostało z pani biznesu po tych dwóch latach?

To bardzo smutna historia. Odcisnęły na niej piętno dwa „czarne łabędzie”: rosyjska agresja, ale i niektóre decyzje rządu w Kijowie. W firmach, których jesteśmy większościowymi właścicielami, rosyjski atak pozbawił nas mniej więcej 15 proc. aktywów, to fizyczne zniszczenia naszej infrastruktury. Jeśli chodzi o przychody, to w pierwszym roku wojny nie były to wielkie straty – przychody były o jakieś 20 proc. niższe niż prognozy. Ale nasza działalność wciąż przynosiła zyski.

Wtedy pojawił się drugi „czarny łabędź” i nasze przychody spadły o 80 proc. Wynikało to z drastycznego wzrostu kosztów. Zdecydowaliśmy się zatrzymać kluczowych pracowników, aby wesprzeć ich podczas wojny i utrzymać zdolność do wznowienia działalności. Oprócz tego, że musieliśmy płacić ludziom, którzy dla nas pracowali, nadal obciążały nas wszelkiego rodzaju podatki, jakby wojny nie było. Poszły na to nasze rezerwy finansowe i w tej chwili ponosimy straty. To jest dramatyczna zmiana.

Rząd wycofał niektóre z naszych licencji czy koncesji i przejął część aktywów, motywując to działalnością założyciela Smart Holdingu, który od dłuższego już czasu nie był związany z firmą. Zastosowane zostały wobec niego sankcje osobiste, które natychmiast odbiły się na biznesie. To wszystko wydarzyło się w kwietniu 2023 roku.

Czytaj więcej

Paweł Kowal: W naszym interesie jest, by Ukraina szybko weszła do UE

Nadal pani inwestuje w Ukrainie?

Na początku 2023 roku mieliśmy plany inwestycyjne o wartości 3 mld hrywien. Jednak wspomniane przeze mnie czynniki przyczyniły się do tego, że nie mamy planów inwestycyjnych na najbliższy czas. Żałuję, bo znamy gospodarkę ukraińską i wiemy, jak jej pomóc.

Dużo pani podróżuje, rozmawia pani z partnerami biznesowymi. Czy pani zdaniem ukraiński biznes jest dobrze rozumiany na świecie?

Ukraińskie firmy prywatne nie uczestniczą z reguły w rozmowach z zagranicznymi instytucjami, gdyż są to kontakty międzyrządowe. Ukraińscy prywatni przedsiębiorcy nie byli uczestnikami dyskusji podczas konferencji w Lugano czy w Londynie. Widzieliśmy niewielką zmianę w podejściu rządu po Londynie, ale zaangażowanie sektora prywatnego jest nadal przypadkowe i nerwowe. Dlatego sami wyjeżdżamy za granicę i szukamy tam partnerów. Tylko w ten sposób będziemy w stanie zapewnić sobie jakąś pozycję w procesie odbudowy Ukrainy. Mamy i pomysły, i doświadczenie, które mogłyby być lepiej wykorzystane przez ukraińskie władze. Te jednak polegają na własnych rozwiązaniach bądź korzystają z doradców.

Kiedy z naszej inicjatywy rozmawiamy z przedstawicielami zagranicznych władz, zawsze podkreślają oni swoje zaangażowanie w sprawę wspierania Ukrainy w wojnie przeciwko Rosji. Jesteśmy im za to wdzięczni, bo głównym celem Ukraińców jest wygranie tej wojny. Ale te rozmowy rzadko dotyczą gospodarki.

Kiedy spotykam się ze stowarzyszeniami przedsiębiorców, związkami zawodowymi czy ambasadorami, to zawsze podkreślam, że suwerenność kraju jest możliwa jedynie wówczas, gdy ma on silną gospodarkę. Tylko taki kraj będzie w stanie wydostać się z powojennej zapaści i wziąć się do odbudowy tego, co zostało zniszczone. Oczywiście rozumiem wielki wysiłek włożony w obronę kraju, ale uwaga powinna być podzielona po równo: między pole bitwy i gospodarkę. Widziałam mnóstwo pięknych slajdów pokazujących, jak powinna wyglądać Ukraina po wojnie, ale nigdzie nie natknęłam się na strategię, jak to ma zostać osiągnięte. Tym bardziej że nie mamy co liczyć na masowe inwestycje zagraniczne w czasie działań wojennych.

Kilka tygodni temu francuska grupa hotelarska Accor poinformowała o otwarciu nowego hotelu w Kijowie. Czyli jednak zagraniczny prywatny kapitał nawet teraz napływa do Ukrainy?

Tak, takie inwestycje mają miejsce. Dlatego zachęcamy zagraniczne firmy, aby pojawiały się w Ukrainie teraz, a nie czekały, aż wojna się skończy. Szczególnie, jeśli chodzi o zachodnią Ukrainę, gdzie jest zdecydowanie bezpieczniej niż w centralnej i wschodniej części kraju. Na zachodzie ożywił się przemysł przetwórczy i zbrojeniowy, na przykład produkcja dronów. W tym przypadku rząd zachował się wspaniale, stawiając nie tylko na ściąganie podatków, ale też dając zachęty do inwestowania. Ruszyły także inwestycje w sektor informatyczny, powstały centra logistyczne. Niektóre inwestycje zostały wsparte ubezpieczeniami od ryzyka wojennego, które są najlepszą zachętą.

Kogo namawiałaby pani już teraz do inwestycji w Ukrainie?

Ukraińska gospodarka była kiedyś napędzana przez rolnictwo, przemysł metalowy i wydobywczy, IT, przemysł chemiczny, w tym produkcję nawozów, oraz budownictwo. Obecnie rolę głównej siły napędowej odgrywa sektor obronny. Dlatego rzutkie firmy z tej branży mają duże szanse na odniesienie sukcesu w naszym kraju.

Jeśli chodzi o rolnictwo, zachęcałabym firmy specjalizujące się w przetwórstwie żywności. Chodzi o to, by sprzedawać mniej, ale z większym zyskiem. Atrakcyjna może być też branża nieruchomości, chociaż każda inwestycja powinna być ubezpieczona od ryzyka wojennego, w przeciwnym razie jest ono zbyt wysokie.

Inwestycje w produkcję materiałów budowlanych wydają się być kluczowe dla odbudowy kraju, która będzie konieczna po wojnie, jednakże do przetrwania niezbędna jest natychmiastowa odbudowa stref zniszczonych przez rosyjskie siły wojenne. Ważny jest także przemysł chemiczny, zwłaszcza produkcja nawozów sztucznych. Przed wojną Ukraina była ich istotnym producentem, choć również znaczącym importerem. Teraz nadszedł dobry moment na zwiększenie produkcji lokalnej, tak aby wesprzeć rozwój sektora rolnego. Kolejną branżą jest przemysł farmaceutyczny, który dosłownie kwitnie. Niestety ten „rozkwit” jest przygnębiający, ponieważ przyczyny boomu są znane. Nie jest to tylko sama wojna, ale także to, że Ukraińcy są dziś zmuszeni kupować tańszą żywność, aby mieć pieniądze na leczenie.

Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju zapewnia, że wspiera Ukrainę i prywatny sektor, informuje też o gotowości do dzielenia się ryzykiem. Czy jest pani z nimi w kontakcie?

Smart Holding nie korzysta ze środków EBOiR, ale wiem, że są oni kluczowym inwestorem w Ukrainie. Będą współpracować z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym, z Międzynarodową Korporacją Finansową (IFC), kierując pieniądze na odbudowę kraju.

Wszystkie środki, jakie Ukraina otrzymuje od Unii Europejskiej z przeznaczeniem dla sektora prywatnego, są przekazywane za pośrednictwem międzynarodowych instytucji finansowych. Wiem, że ściśle ze sobą współpracują i rozważają, c zy nie jest potrzebna zmiana w kryteriach dotyczących wspierania naszego kraju, bo muszą one zostać zmienione. Część naszych firm została zdewastowana i udzielenie im kredytu wiąże się z ryzykiem.

Mówi pani o możliwościach inwestycyjnych, ale czy przedsiębiorca, który zdecyduje się rozpocząć działalność w Ukrainie, znajdzie tam pracowników?

Mamy wręcz katastrofalny brak siły roboczej spowodowany głównie przez uchodźców, którzy opuścili kraj, oraz mobilizację. Wojna spowodowała ogromny drenaż mózgów, więc trzeba być przygotowanym na to, że pracownicy są gorzej wykwalifikowani i trzeba im zapłacić więcej niż przed wojną. Jeśli ktoś jest wysoko wykwalifikowany, pracę znajdzie natychmiast. Z drugiej strony sytuacja jest taka, że jedna rosyjska rakieta może spowodować utratę miejsca zatrudnienia i co gorsza, może się to stać dosłownie z minuty na minutę.

Czy wojna zmieniła stosunki międzyludzkie w ukraińskim środowisku biznesowym. Wspieracie się wzajemnie, czy zażarcie konkurujecie o to, co jeszcze w gospodarce pozostało?

Konkurujemy ze sobą, bo taka jest natura sektora prywatnego. Ale jeśli dochodzi do napięć pomiędzy jakimiś częściami państwa a naszym środowiskiem, jesteśmy zjednoczeni jak nigdy wcześniej. Tak było ostatnio, kiedy jeden z przedsiębiorców został aresztowany na granicy w związku z podejrzeniami o nieprawidłowości w nabyciu ziemi 12 lat temu. Akurat jechał reprezentować ukraiński biznes na forum w Davos. Kaucja, jaką musiał zapłacić, wyniosła 700 mln hrywien. To aresztowanie nas zaszokowało, gdyż było kolejnym dowodem presji wywieranej przez służby na ukraiński sektor prywatny. Ostatecznie został on wypuszczony po dwóch dniach po interwencji środowiska biznesu w rządzie.

Zadaliśmy wtedy wiele bardzo bezpośrednich pytań. Efektem jest trzymiesięczne moratorium, po którym mamy usłyszeć, jakie rozwiązania zostaną zaproponowane, w tym także zmiany w ustawodawstwie dotyczące regulacji długoterminowych.

Gospodarka nigdy nie będzie zrównoważona, jeśli prywatny biznes zostanie z niej wykluczony. Nie mówiąc o tym, że fatalnie to wpływa na wizerunek Ukrainy jako kraju, gdzie powinno się teraz inwestować.

Międzynarodowe instytucje finansowe chwalą ukraińskie władze za skuteczną walkę z korupcją. Czy widzi pani efekty tej walki?

Niestety, korupcja nadal istnieje. W trakcie wojny widać, że są osoby, które chcą na niej skorzystać, póki jest okazja. Rząd jako całość jest zdeterminowany, by karać skorumpowanych urzędników. Jednak jest to jedno z rozwiązań w walce z tą praktyką. Najlepszym sposobem byłaby kompleksowa reforma państwa. Potrzebne są zmiany ustawodawcze i sprawnie działający rynek kapitałowy. Samo karanie bez reform nie przyniesie pożądanych skutków długofalowych. Ale zapewne i na to przyjdzie czas.

To, co pani mówi, mimo wszystko brzmi bardziej optymistycznie, niż kiedy rozmawiałyśmy latem 2023 r.

Bo jestem urodzoną optymistką. Bo wierzę w swój kraj. Przecież ta wojna kiedyś się skończy, a Ukraina się zmieni.

Julia Kirianowa

Prezesem Smart Holding, jednej z największych firm ukraińskich, została w sierpniu 2021 r. Wcześniej, od 2015 r., była jej wiceprezesem i odpowiadała za finanse. Absolwentka Narodowej Akademii Zarządzania w Kijowie, MBA zrobiła na brytyjskim Open University. W latach 1996–2005 pracowała w ukraińskiej filii ING Banku, potem przez trzy lata w System Capital Management CJSC. 

Co zmieniłaby pani w swoich biznesowych decyzjach, wiedząc, że wojna potrwa przynajmniej dwa lata?

W biznesie nigdy nie podejmuje się decyzji, które mają wpływ na działalność krótkoterminową. Mamy swój horyzont strategiczny i oczywiście budżet przynajmniej na rok do przodu. Więc kiedy wojna się rozpoczęła, mieliśmy gotowe plany do końca 2022 roku. Naturalnie nie były one normalne, bo wojna nie jest niczym normalnym. W żadnym z naszych planów nie zakładaliśmy w szczególności, że wojna skończy się w 2023 czy w 2024 roku. Wszystkie scenariusze były konserwatywne.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Dystans ekonomiczny pomiędzy USA a UE będzie rósł
Gospodarka
Ukraina kupi broń za rosyjskie pieniądze. Jest zgoda w Unii Europejskiej
Gospodarka
Indie chcą wyprzedzić Niemcy i Japonię. Mocarstwo niepewnych statystyk
Gospodarka
Wskaźnik Bogactwa Narodów 2024. Miejsce Polski bez zmian
Gospodarka
OECD: lekka poprawa prognozy dla Europy i świata