Maciej Zieliński, Siemens Polska: Brak inwestycji z KPO źle wpłynie na polskie firmy

Powinniśmy zakończyć spory z Brukselą i w końcu pozyskać środki europejskie na rozwój. W innym przypadku nasz biznes zacznie tracić konkurencyjność – mówi Maciej Zieliński, prezes Siemens Polska.

Publikacja: 19.07.2023 03:00

Maciej Zieliński, Siemens Polska: Brak inwestycji z KPO źle wpłynie na polskie firmy

Foto: mat. pras.

Statystyki, jeżeli chodzi o produkcję przemysłową w Polsce, wyglądają marnie. Dlaczego?

Mamy tąpnięcie. Po covidzie koniunktura w branży przemysłowej była bardzo dobra. To kwestia – najkrócej mówiąc – zaspokajania odłożonego popytu. Dlatego zeszły rok był jeszcze niezły. Dzisiejsze spowolnienie to efekt różnych czynników. Na przykład tego, że wiele firm planowało swoje inwestycje w oparciu o KPO. Miały dotyczyć transformacji cyfrowej czy energetycznej, wiele z nich byłoby współfinansowane właśnie z KPO. I teraz są w stanie zawieszenia. A brak takich inwestycji w przyszłości wpłynie na konkurencyjność naszej gospodarki. Często rozmawiam z kolegami z innych krajów, na przykład Hiszpanii, Portugalii czy Włoch. Oni pełnymi garściami czerpią z europejskich pieniędzy na odbudowę. Nasze firmy nie mają w tej chwili tej możliwości, muszą finansować się ze swojego kapitału lub z kredytów, które przy obecnym poziomie inflacji są bardzo drogie. To są potężne koszty.

Co oprócz braku pieniędzy z KPO decyduje o kiepskiej kondycji przemysłu?

Gdyby inne czynniki były pozytywne, to samo KPO nie byłoby elementem decydującym. Ale mamy wysoką inflację, wzrost kosztów prowadzenia działalności, wojnę, niepewność na rynku surowców. Wszystkie te czynniki powodują, że mamy trudną sytuację ekonomiczną. Nie sądzę, żeby się jakoś poprawiła w ciągu najbliższych miesięcy czy do końca roku. Oczywiście ma tu znaczenie również kalendarz wyborczy i plany polityków w warunkach rekordowego zadłużenia. Biznes będzie wyczekiwał.

Czy firmy tną koszty? Będą zwalniać pracowników?

W branżach, z którymi współpracujemy, to ostateczność. Tu firmy nie są jeszcze na tym etapie. Zatrudniają wysoko wykwalifikowanych specjalistów, których bardzo trudno byłoby odzyskać w warunkach poprawy koniunktury. W dodatku, tak jak wspomniałem, zeszły rok był dobry. Kontrakty zawarte wówczas są finalizowane i dzięki temu firmy, w tym nasza, mają jeszcze stabilne przychody i są w dobrej sytuacji finansowej. Pytanie, jak to będzie wyglądało w przyszłości, czy czeka nas zaciskanie pasa. Liczy się jeszcze oczywiście koniunktura międzynarodowa i tutaj na szczęście jest nieźle. My na przykład ciągle inwestujemy w naszą fabrykę w Mirkowie na Dolnym Śląsku i ciągle zatrudniamy tam nowych pracowników.

Ale to jest rodzaj potrzasku. Z jednej strony firmy zahamowały inwestycje i czekają, z drugiej – świat ucieka. Co robić?

Przede wszystkim zakończyć spory z Komisją Europejską, odzyskać wiarygodność i pozyskać w końcu środki europejskie na rozwój.

Ale niedawno ogłoszono duże inwestycje w Polsce, takie firmy jak Intel nie narzekają na brak wiarygodności.

To są inwestycje duże, ale punktowe. Jasne, że należy się z nich cieszyć, świadczą o przynależności polskiej gospodarki do światowego ekosystemu. Trzeba jednak pamiętać, że nasza gospodarka jest mocna dzięki małemu i średniemu biznesowi, któremu trzeba tworzyć warunki rozwoju. Zamiast tego mamy polityczne tematy zastępcze, jak chociażby temat imigrantów. Przecież polska gospodarka potrzebuje pracowników z zewnątrz i dla nikogo nie powinno to ulegać wątpliwości. Polska musi być otwarta na świat i różnorodność.

To co w takich warunkach mają robić te małe i średnie firmy?

Na szczęście duża część tych firm, które funkcjonują w globalnych łańcuchach dostaw, zdaje sobie sprawę, że nie ma innej drogi niż inwestycje w technologie. W innym przypadku ograniczają sobie szanse rozwoju lub w ogóle wypadają z rynku, jeżeli nie są w stanie podłączyć się do systemów swoich kontrahentów. Ale z drugiej strony według Eurostatu tylko niecałe 30 proc. polskich przedsiębiorstw wykorzystuje rozwiązania chmurowe. W Czechach jest to ponad 40 proc. A tego typu rozwiązania są najczęściej wykorzystywane przy współpracy międzynarodowej, z zagranicznymi partnerami. To obrazuje skalę inwestycji w systemy cyfrowe. A to one – na przykład poprzez tworzenie cyfrowych bliźniaków – dają możliwość elastycznego i błyskawicznego dostosowania się do zmieniającego się rynku. Namawiam wszystkich do tego.

W sytuacji, kiedy część firm ma trudności z opłaceniem kosztów energii?

Owszem, mieliśmy okres paniki, jeżeli chodzi o ceny energii. Ale moim zdaniem wygrają te firmy, które potrafiły sobie zdać sprawę, jak poważnym zagrożeniem mogą być kwestie związane z energią i i jej kosztami. Dlatego duża część firm zaczęła inwestować we własne źródła, przede wszystkim jest to fotowoltaika. Znam przedsiębiorstwa, które chcą pokryć panelami wszystkie swoje hale fabryczne i budynki biurowe. To jest również walka o zachowanie konkurencyjności.

Tylko że cała reszta energii kupowanej przez przedsiębiorstwa w Polsce to brudna energia. Świat coraz mniej chętnie współpracuje z takimi firmami.

To prawda, dlatego Siemens do 2030 roku chce być zeroemisyjny. Jest niezwykle istotne, żeby miks energetyczny na to pozwalał. Na razie mam wrażenie, że w Polsce więcej się o tym mówi, niż rzeczywiście działa. Liberalizacja ustawy 10h przyniosła ograniczone zmiany, utknęła kwestia energetyki wiatrowej na Bałtyku. W ten sposób nie dogonimy Europy. Szczerze mówiąc, to właśnie inwestorzy mogą wymuszać na władzach – samorządowych czy centralnych – przyspieszenie działań w zakresie miksu energetycznego. Jeżeli tego nie będzie, po prostu gdzie indziej zrealizują swoje plany. A sam Siemens ogłosił, że w najbliższych latach przeznaczy na inwestycje w produkcję oraz w badania i rozwój 2 mld euro.

Co się kryje pod hasłem „badania i rozwój”?

Przede wszystkim szeroko rozumiana cyfryzacja, w tym prace nad sztuczną inteligencją i maszynowym uczeniem się. To na przykład sieci neuronowe, które w odpowiednim otoczeniu technologicznym będą potrafiły podejmować odpowiednie decyzje produkcyjne dotyczące chociażby ilości produktów i standardu ich wytwarzania. Już teraz mamy systemy wizyjne, które są w stanie wykryć anomalie na liniach produkcyjnych i podjąć decyzję, co w takich sytuacjach robić. To pójdzie dalej. Systemy będą podejmowały decyzje o charakterze biznesowym dotyczące na przykład wielkości produkcji. Prace badawcze dotyczą również metawersum przemysłowego, czyli środowiska wirtualnego, gdzie specjaliści mogą realnie serwisować urządzenia w fabryce czy wręcz zarządzać tymi fabrykami. Podpisaliśmy porozumienie z amerykańskim gigantem technologicznym Nvidia, którego celem jest tworzenie bliźniaka cyfrowego całych fabryk. Oni znają się na tworzeniu rzeczywistości wirtualnej, my na budowie prawdziwych linii produkcyjnych. Złożymy te kompetencje w jedno, tworząc cyfrowe fabryki i modele, które odwzorują wszystkie rzeczywiste zjawiska, łącznie z klimatycznymi czy hydraulicznymi. Czyli wszystko to, co się realnie dzieje w fabryce.

Jaki jest cel wkładania masy pieniędzy w cyfrowe fabryki?

Taki, żeby poprzez wirtualne narzędzia zarządzać fizyczną fabryką, unikać awarii i przestojów oraz projektować rozbudowę czy konstrukcję nowych obiektów przy ograniczeniu nakładów na prototypy czy nietrafione inwestycje. Jesteśmy jedną z niewielu firm na świecie, które potrafią łączyć rzeczywistość wirtualną z kompetencjami w zakresie budowy realnych obiektów przemysłowych. Od tego po prostu nie ma odwrotu, tak będzie wyglądała przyszłość przemysłu.

Statystyki, jeżeli chodzi o produkcję przemysłową w Polsce, wyglądają marnie. Dlaczego?

Mamy tąpnięcie. Po covidzie koniunktura w branży przemysłowej była bardzo dobra. To kwestia – najkrócej mówiąc – zaspokajania odłożonego popytu. Dlatego zeszły rok był jeszcze niezły. Dzisiejsze spowolnienie to efekt różnych czynników. Na przykład tego, że wiele firm planowało swoje inwestycje w oparciu o KPO. Miały dotyczyć transformacji cyfrowej czy energetycznej, wiele z nich byłoby współfinansowane właśnie z KPO. I teraz są w stanie zawieszenia. A brak takich inwestycji w przyszłości wpłynie na konkurencyjność naszej gospodarki. Często rozmawiam z kolegami z innych krajów, na przykład Hiszpanii, Portugalii czy Włoch. Oni pełnymi garściami czerpią z europejskich pieniędzy na odbudowę. Nasze firmy nie mają w tej chwili tej możliwości, muszą finansować się ze swojego kapitału lub z kredytów, które przy obecnym poziomie inflacji są bardzo drogie. To są potężne koszty.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Wskaźnik Bogactwa Narodów 2024. Miejsce Polski bez zmian
Gospodarka
OECD: lekka poprawa prognozy dla Europy i świata
Gospodarka
Europa mniej atrakcyjna w 2023 r. dla inwestycji zagranicznych
Gospodarka
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?
Gospodarka
Agencja S&P Global krytycznie o polityce finansowej Węgier