1 maja to święto pracy. Podczas odbywających się w weekend pochodów w Warszawie można się było nasłuchać wielu obietnic i deklaracji składanych głównie przez związki zawodowe. Niższy wiek emerytalny czy podwyżka płacy minimalnej to zaledwie niektóre z nich. Co powinniśmy o nich sądzić?
- Czy one mają coś wspólnego z ekonomią? Ekonomia będzie musiała je na końcu sfinansować i na tym związek się kończy - mówił Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.
- Każdy powinien zarabiać jak najwięcej, ale to nie rząd czy związki są od tego, by arbitralnie decydować kto i ile powinien dostawać. Tam gdzie jest wolny rynek, tam ludzie zarabiają więcej. W czasach komuny rząd decydował o wszystkim, ale jednak ludziom nie żyło się z tego powodu lepiej - wyjaśniał.
Jaką drogę powinniśmy w takim razie wybrać, by żyło nam się lepiej? W ocenie Sadowskiego nie musimy daleko szukać. Polska sama dla siebie jest doskonałym przykładem, jak działa wolny rynek. Mówimy tutaj o okresie tuż po wprowadzeniu ustawy Wilczka. Szkoda tylko, że ten złoty okres nie trwał zbyt długo.
- W Polsce miała miejsce erupcja i wybuch przedsiębiorczości w wyniku wprowadzenia ustawy Wilczka. Ta erupcja została jednak szybko wyhamowana, kiedy pojawiły się pierwsze regulacje, pozwolenia, koncesje czy inne ograniczenia. W czasie tego wybuchu powstało około 2 mln firm oraz 6 mln miejsc pracy - przypominał Sadowski zwracając uwagę, że był to główny czynnik, dzięki któremu udało się w Polsce utrzymać demokrację.