Zahamowanie negocjacji porozumienia TTIP to efekt rosnącej podejrzliwości wobec wolnego handlu na całym świecie

Europejscy politycy z arogancją podeszli do negocjacji umowy TTIP z USA. Efektem jest rosnąca podejrzliwość wobec wolnego handlu na całym świecie.

Aktualizacja: 02.09.2016 07:37 Publikacja: 01.09.2016 19:40

Foto: Bloomberg

Zahamowanie negocjacji porozumienia o handlu i inwestycjach ze Stanami Zjednoczonymi (TTIP) i opóźnienie we wprowadzeniu w życie podobnej umowy z Kanadą (CETA) to efekt rosnącego sceptycyzmu społeczeństw europejskich wobec wolnego handlu i globalizacji. Ale też arogancji elit politycznych, które w rekordowym tempie, bez zachowania procedur demokratycznych, chciały przeorać atlantyckie relacje gospodarcze.

Wymierne straty

– Obecny opór wobec TTIP wśród rządzących w Niemczech czy we Francji jest motywowany politycznie. Kampania wyborcza w tych krajach już trwa – uważa Danuta Hübner, eurodeputowana PO, członkini Komisji ds. Handlu Parlamentu Europejskiego. Przypadkową ofiarą sporu o TTIP stała się już podpisana umowa z Kanadą. Komisja Europejska pod presją niektórych stolic zdecydowała o przesłaniu jej do ratyfikacji nie tylko przez Parlament Europejski, jak tego wymagają unijne traktaty, ale też przez parlamenty narodowe. – To opóźni wprowadzenie jej w życie o trzy–cztery lata i przyniesie wymierne straty gospodarcze – uważa Hübner.

Rosnąca niechęć do wolnego handlu nie jest fenomenem europejskim. Widać ją świetnie także w USA, a jej symbolicznym wyrazicielem jest kandydat na prezydenta Donald Trump. – W Europie jest ona nawet mniejsza, bo mamy rozwinięty system społeczny. W USA ludzie są pozostawieni sami sobie – mówi Andre Sapir, profesor ekonomii na ULB i ekspert think tanku Bruegel.

– Jestem zwolennikiem wolnego handlu i uważam, że generalnie przynosi on korzyści gospodarce. Ale jest kwestia dystrybucji tych korzyści i niektórzy ludzie mają poczucie, że tracą na globalizacji – uważa ekonomista.

Niechęć do TTIP ma zatem przyczyny społeczne, ale nie przybrałaby tak na sile, gdyby nie skala porozumienia i sposób prowadzenia negocjacji. – Ta umowa nie dotyczy wolnego handlu, a więc znoszenia ceł czy kontyngentów. Ona dotyczy zbliżenia regulacji po obu stronach Atlantyku. A to już jest zamysł rewolucyjny. TTIP jest po prostu zbyt ambitny. Osiągnięcie porozumienia w ciągu kilku lat było założeniem nierealnym – sądzi belgijski ekonomista.

I przypomina, że gdy rozpoczęły się negocjacje, strona amerykańska swój mandat negocjacyjny opublikowała w internecie, natomiast KE, z woli państw członkowskich, utajniła go. To stało się źródłem podejrzeń i doprowadziło do protestu ze strony organizacji pozarządowych. Dopiero nowa KE, pod wodzą Jeana-Claude'a Junckera, mandat ujawniła. Za negocjacje uczyniła też odpowiedzialną przywiązaną do idei transparencji szwedzką komisarz Cecilię Malmström. Ale było zbyt późno na naprawienie szkód.

Groźba dla Polski

TTIP nie został jeszcze pogrzebany, negocjacje trwają, choć jasne jest, że nie zakończą się za kadencji Baracka Obamy. Politycy i eksperci są podzieleni co dalej. Danuta Hübner jest dość pesymistyczna. – Protekcjonistyczne gadanie polityków będzie miało swoje skutki – uważa. Przyznaje jednak, że w przeszłości popełniono błąd, nie pokazując ludziom korzyści z wolnego handlu. – Przecież Unia została zbudowana na wolnym handlu. Otwarcie na świat jest fundamentem naszego dobrobytu. Ale o tym się w debacie europejskiej nie wspomina – mówi była komisarz. I podkreśla, że odwrót od wolnego handlu byłby szczególnie niebezpieczny dla Polski. – Jesteśmy krajem na początku ekspansji handlowej, do tej pory nasz rozwój opierał się na rynku wewnętrznym. Naszym konsumentom i firmom wolny handel jest bardzo potrzebny. Polska powinna się bardzo mocno przeciwstawiać tendencjom protekcjonistycznym – uważa Hübner.

Jednak TTIP, mimo chwilowo złej passy, nie musi być skazany na zapomnienie. Zarówno USA, jak i Europa mają zbyt wiele do stracenia. – Negocjacje potrwają dłużej, umowa powinna też być mniej ambitna. Zbliżenie regulacyjne nie może być efektem negocjacji handlowych, bo to przecież wymaga długotrwałych konsultacji politycznych – uważa Andre Sapir.

Według niego niechęć wobec wolnego handlu skupiła się, nie bez przyczyny, na TTIP, a przypadkowo uderzyła też w CETA. Ale nie powinno to dotknąć negocjacji innych porozumień o wolnym handlu, które mają charakter czysto handlowy i w których stronami są znacznie mniejsze gospodarki niż amerykańska.

Podyskutuj z nami na Facebooku www.fa­ce­bo­ok.com/eko­no­mia. Czy umowa o wolnym handlu może być zagrożeniem dla polskich przedsiębiorstw?

Opinie

Andrzej Korpak, dyrektor generalny General Motors Manufacturing Poland

Dla branży motoryzacyjnej TTIP niewątpliwie byłby korzystny. Zwłaszcza dla nas, jako firmy z amerykańskimi korzeniami, bo mamy z USA mocne powiązania handlowe. Przykładem jest produkowany w Gliwicach kabriolet Buick – pracowaliśmy nad wdrożeniem go na rynek USA ponad rok, by dostosować się do amerykańskich regulacji. W momencie wejścia TTIP możliwa byłaby konwergencja regulacyjna. To sprawiłoby, że koszty dostosowania samochodu na eksport do USA zmalałyby, w rezultacie auto byłoby tańsze i bardziej dostępne. To natomiast przyniosłoby zwiększenie eksportu.

Arkadiusz Krężel, przewodniczący rady nadzorczej Impexmetalu

Nie sądzę, abyśmy byli gotowi na takie otwarcie. Problemem dla europejskich firm mogą być znacznie niższe ceny towarów przemysłowych wychodzących z USA. Dla francuskiego czy niemieckiego przemysłu może to być trudne. Z naszymi kosztami jeszcze się trzymamy w układzie konkurencyjnym. Jednak trudno przewidzieć, jak ułożyłby się rynek. Na pierwszy rzut oka, mogłoby to być neutralne, ale w kwestii dostaw produktów, w których się specjalizujemy – blach stalowych lub aluminium, walka może się bardzo zaostrzyć. Nie można więc wykluczyć, że dla części firm TTIP mógłby okazać się niebezpieczny.

Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru

Nie mamy informacji, na czym miałyby polegać konkretne rozwiązania układu. Gdyby wszedł w życie, to w branży hutniczej moglibyśmy się obawiać dużo niższych kosztów produkcji, jakie ponoszą Amerykanie. Dzięki tańszej energii elektrycznej i gazu mają nad nami olbrzymią przewagę. Import hutniczy z USA mógłby więc okazać się groźny. Z drugiej strony, nie ma teraz ceł na wyroby hutnicze z USA, a ceł importowych nie stosują też Amerykanie. A gdyby takie firmy jak nasze huty zostały dopuszczone do amerykańskiego rynku tańszych surowców, przyniosłoby to nam korzyści.

Eksport do USA

W pierwszym półroczu 2016 r. polski eksport do Stanów Zjednoczonych był wart 2,3 mld euro. To o prawie 340 mln euro więcej niż rok wcześniej. W całym 2015 r. sprzedaliśmy w USA towary za 4 mld euro. Choć polski handel koncentruje się na krajach europejskich (w 2015 r. eksport wart był 157,1 mld euro), USA są jednym z naszych najważniejszych pozaeuropejskich partnerów. To rynek bardzo chłonny, z wysokim bezpieczeństwem obrotu i przejrzystością działania partnerów. Atutem jest stabilność regulacji prawnych. Ale wymaga bardzo dobrego przygotowania do ekspansji, wysokiej jakości produktów i starań w utrzymaniu pozycji. Polska eksportuje do USA bezpośrednio, ale także za pośrednictwem zagranicznych centrów dystrybucji oraz brokerów w Europie Zachodniej, którzy dostarczają towary do amerykańskiego przemysłu.

Gospodarka
Biznes dość krytycznie ocenia rok rządu Donalda Tuska
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Firmy patrzą z nadzieją w przyszłość, ale uważają rok za stracony
Gospodarka
Ekonomiści o prognozach i wyzwaniach dla polskiej gospodarki. „Czasu już nie ma”
Gospodarka
Wiceminister Maciej Gdula: Polska nauka musi się wyspecjalizować
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Gospodarka
Nacjonalizacja po rosyjsku: oskarżyć, posadzić, zagrabić