– Wyglądał na przestraszonego – wspomina Cockrell. – Na bardzo mocno przestraszonego. Nie był pewien, czy może mi zaufać, więc kilka pierwszych sesji poświęciliśmy na bardzo ogólne rozmowy o życiu.
Pacjent przez całe życie chodził do szkół publicznych, latem dorabiał jako ratownik i opiekun na obozach dla dzieci, jeździł starą toyotą. A rok wcześniej nie mógł się zdecydować, jaki wybrać kierunek studiów. I nagle, na 21. urodziny, jego ojciec, biznesmen, zaprosił go do biura i rzucił prawdziwą bombę. Wg Cockrella ojciec powiedział synowi mniej więcej coś takiego: „Jest jedna rzecz, którą przed tobą ukrywałem: jesteśmy bardzo bogatymi ludźmi". Jak się okazało, rodzina była właścicielem międzynarodowej korporacji.
Większość, dowiedziawszy się, że jest dziedzicem potężnej fortuny, uznałaby to za bardzo dobrą wiadomość. Ale pacjent, zamiast radować się niespodziewanym bogactwem, wpadł we wściekłość i frustrację. – Nie był na to mentalnie przygotowany – mówi Cockrell.
– Nikt by nie był. Nie wiedział, komu może zaufać, nie chciał, aby jego przyjaciele uznali, że nagle stał się kimś innym, więc nikomu o tym nie mówił. Cztery lata później, przygotowując się do objęcia kierowniczego stanowiska w firmie ojca, wciąż nie mógł sobie poradzić z kryzysem tożsamości. – Impulsywnie kupił bardzo drogi samochód, ale nie chciał, żeby ktoś go zobaczył, więc trzymał go w garażu – mówi Cockrell.
Trudno współczuć komuś, kto musi sobie radzić z torturami wielkiego bogactwa, zwłaszcza w sytuacji, kiedy na całym świecie pogłębia się rozwarstwienie dochodów. Wg amerykańskiego Institute for Policy Studies w Stanach Zjednoczonych w posiadaniu 1 proc. mieszkańców znajduje się bogactwo równe połączonemu majątkowi pozostałych 90 proc. Ale to, że możesz ogrzewać swoją posiadłość, paląc w piecu 100–dolarówkami, nie oznacza, że dobrze się z tym czujesz. Dyskomfort, jaki wywołuje znajdowanie się po drugiej stronie barykady – a także obawy związane z tym, że pieniądze mogą zmienić ludzi i negatywnie wpłynąć na ich relacje z innymi, zwłaszcza po kryzysie finansowym – wyjaśnia, dlaczego zamożni coraz częściej zwracają się do terapeutów, aby prywatnie porozmawiać o problemach obywateli Pierwszego Świata, oraz dlaczego banki do pakietu usług skierowanych do osób bogatych dodają pomoc psychologa. – Albo pojawiło się więcej problemów, albo ludzie coraz częściej zdają sobie z nich sprawę – mówi Madeline Levine, terapeutka specjalizująca się w problemach ludzi bogatych i autorka książki „The Price of Privilege" („Cena przywilejów").