Inflacja co miesiąc bije kolejne rekordy. W grudniu wyniosła 8,6 proc., a w styczniu może przekroczyć 9 proc. Ekonomiści nie wykluczają, że zobaczymy nawet dwucyfrowe odczyty, co może być efektem wejścia w życie nowych taryf dla gospodarstw domowych na prąd (podwyżka o 24 proc.) i gaz (o 54 proc.).
W kolejnych miesiącach, dzięki rządowym tarczom antyinflacyjnym, galopada cen delikatnie osłabnie, ale i tak pozostanie na bardzo wysokim poziomie 7–8 proc. To zła informacja dla portfeli Polaków, ponieważ realne dochody gospodarstw domowych będą rosły bardzo wolno. – A to oznacza osłabienie popytu konsumpcyjnego, co przekłada się na spowolnienie tempa rozwoju gospodarczego – przyznaje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Czytaj więcej
Nie da się wykluczyć, że drożyzna w Polsce przebije 10 proc. Co gorsza, galopada cen zaczyna być zagrożeniem dla tempa rozwoju gospodarki.
Z tego powodu ekonomiści już obniżają prognozy wzrostu PKB na 2022 r. – Inflacja staje się coraz większym zagrożeniem dla tego wzrostu. Osłabia siłę nabywczą dochodów Polaków, a także aktywność inwestycyjną przedsiębiorstw, co źle wróży kondycji gospodarki – ocenia Jakub Borowski, główny ekonomista Crédit Agricole Bank Polska.
Do spowolnienia dynamiki PKB przyczynią się też antyinflacyjne działania w ramach polityki monetarnej, czyli podwyżki stóp procentowych. Trudno mieć o to pretensje do banku centralnego, bo podnoszenie kosztów pieniądza to w zasadzie jedyny skuteczny sposób walki z drożyzną. I co do zasady ma stłumić właśnie popyt konsumpcyjny.