Oba kraje bałkańskie ogłosiły, że od przyszłego roku chcą wprowadzić swoje waluty do mechanizmu kursu walutowego ERM2, który jest przedsionkiem euro. Chorwacka kuna i bułgarski lew będą musiały przez dwa lata utrzymywać się w przedziale wahań nie większym niż +/- 2,25 proc. wokół centralnego parytetu wobec euro, który będzie dopiero ustalony.
Sofia chciałaby wejść do ERM2 w połowie 2019 r. i jak najszybciej przejść do strefy euro. Chorwacja jeszcze się nie zadeklarowała z dokładną datą ERM2, z datą wejścia strefy euro też chce poczekać. Oba kraje muszą też spełniać inne nominalne warunki konwergencji, takie jak deficyt budżetowy nie wyższy niż 3 proc. produktu krajowego brutto, dług publiczny niższy od 60 proc. PKB, inflacja na poziomie maksimum 1,5 pkt proc. powyżej wskaźnika w trzech najlepszych pod tym względem państwach UE, wreszcie średnia nominalna długoterminowa stopa procentowa (dla obligacji 10-letnich) na poziomie maksimum 2 pkt proc wyższym niż ta obserwowana we wspomnianych wcześniej trzech krajach. Bułgaria na razie nie ma problemu z kryteriami nominalnymi, natomiast Chorwacja przekracza limit długu publicznego. Z kolei Chorwacja ma już legislację zgodną z tą w strefie euro (chodzi przede wszystkim o bank centralny), natomiast Bułgaria musi to jeszcze zmienić.