– Umowa z Kanadą o wolnym handlu to szansa na bezcłowy obrót, czyli brak dodatkowych kosztów związanych z logistyką sprzedaży na zagraniczne rynki. Każdy w biznesie musi zastanowić się, jak wykorzystać taką szansę – mówi Marian Owerko, przewodniczący rady nadzorczej spółki Bakalland. – Patrząc z tego punktu widzenia, otwarcie się kanadyjskiego rynku zapewne spowoduje wzrost bilateralnej wymiany w dłuższym okresie, choć na dziś nasza współpraca gospodarcza z tym krajem jest śladowa – dodaje.
„Rzeczpospolita" zapytała przedsiębiorców o ich opinie o umowie The Comprehensive Economic and Trade Agreement (CETA) w kontekście zbliżającej się decyzji polskich władz o jej ratyfikowaniu.
We wtorek wicepremier Mateusz Morawiecki przedstawi rządowi informację „na temat spodziewanego bilansu korzyści i kosztów umowy CETA dla Polski oraz skutków politycznych niepodpisania CETA przez Polskę". Premier Beata Szydło mówiła zaś tydzień temu: „Nie podpiszemy umowy, która nie będzie gwarantować polskim przedsiębiorcom, rolnikom, obywatelom tego, co uważamy za istotne".
Może pomoże
CETA to umowa o wolnym handlu między Kanadą a Unią Europejską. Otwiera więc kanadyjski rynek m.in. na nasze towary, ale też polski rynek na kanadyjski biznes. Wśród polskich przedsiębiorców, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita", nie wzbudza ona jednak wielkich emocji.
– Wraz z rozwojem firmy poszerzamy zakres geograficzny naszych zainteresowań. Wejście w życie umowy CETA być może pomoże, by z biegiem czasu także kanadyjski rynek znalazł się w naszym polu rażenia – mówi Dariusz Mańko, prezes Grupy Kęty, wytwórcy zaawansowanych produktów na bazie aluminium. – Na razie z Kanadą współpracujemy przez naszą amerykańską spółkę – dodaje.