Osłabienie złotego wobec najważniejszych walut to wymierne straty zarówno dla gospodarstw domowych, jak i państwa. Cierpią przede wszystkim rodziny, która mają kredyt w walutach obcych, głównie we frankach szwajcarskich. Jak wynika z szacunków „Rzeczpospolitej", w efekcie ostatnich wahnięć złotego (gdy za franka trzeba było płacić 4,17 zł, a za euro 4,5 zł) wartość długu Polaków zwiększyła się o 10 mld zł w porównaniu z końcem roku 2015.
Zwiększyło się nie tylko samo zadłużenie, ale także koszt jego spłaty. Z wyliczeń Expandera wynika, że w przypadku zobowiązania na kwotę 300 tys. zł denominowanego we frankach szwajcarskich, które zaciągnięto w sierpniu 2008 r., rata kredytu przy kursie 4,16 zł wynosi 2073 zł. To aż o 557 zł więcej niż zaraz po zaciągnięciu kredytu.
Dług rośnie
Jak na drożdżach rośnie też zadłużenie zagraniczne Skarbu Państwa. Obecnie mamy wyemitowane obligacje o wartości ok. 50 mld euro i 14,5 mld dol. W przeliczeniu na złote (przy najwyższych kursach z ostatnich dni) to ok. 313 mld zł, czyli około 17 mld zł więcej niż na koniec 2015 r., gdy złoty był wyraźnie mocniejszy. Na razie nie oznacza to niebezpieczeństwa przekroczenia progów bezpieczeństwa dla długu (55 proc. PKB), ale gdyby główne waluty kosztowały po ok. 5 zł i więcej, budżet państwa musiałby na gwałt zaciskać pasa.
Słaby złoty podnosi ceny towarów z importu, co mogą odczuć zarówno gospodarstwa domowe, jak i firmy. Z zagranicy sprowadzamy bowiem sporo dóbr konsumpcyjnych, zaczynając od żywności, poprzez ubrania, na komputerach i smartfonach kończąc. – Osłabienie złotego wobec dolara o 10 gr powoduje wzrost cen na stacjach paliw o ok. 5 gr za litr – szacuje dla „Rzeczpospolitej" Rafał Zywert, analityk BM Reflex. – Oczywiście bez uwzględnienia zmian cen ropy na światowych rynkach oraz innych czynników – dodaje.
– Także przedsiębiorcy odczuwają zmiany cen czynników produkcji pochodzących z importu, np. surowców, półproduktów, maszyn i urządzeń – podkreśla Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao. – A to w połączeniu z innymi czynnikami popycha nas w stronę wyższej inflacji. Na koniec I kwartału inflacja może się już zbliżyć do 1 proc. – dodaje.