Indeks szerokiego amerykańskiego rynku Standard&Poor's 500 od marca 2009 r. rocznie (wraz z dywidendami) zyskiwał 26,2 proc., a więc szedł w górę tak samo jak w ostatnich 50 miesiącach bańki technologicznej, wynika z danych zgromadzonych przez Bloomberga. Wskaźnik cena/zysk dla S&P500 wynosi 18,6, a więc jest on poniżej średniej na poziomie 25,7 w drugiej połowie lat 90.
Co z tego wynika? Optymiści twierdzą, że obecne wyceny zapowiadają dalszą zwyżkę po dotychczasowym wielkim skoku. Inwestorzy indywidualni, których wypłoszył największy kryzys od Wielkiej Depresji z ubiegłego stulecia, według tych oczekiwań, mają stopniowo wracać na rynek akcji.
Natomiast niedźwiedzie argumentują, że niskie wskaźniki cena/zysk świadczą o braku zaufania inwestorów do gospodarki i dynamiki wyników finansowych spółek. Zwracają też uwagę, że ostatnio, kiedy wyceny były wysokie pęknięcie bańki spekulacyjnej spowodowało, że z amerykańskiego rynku akcji wyparowało ponad 5 bilionów dolarów.
- Skala tego rajdu nie jest czymś, co mi nie daje spać po nocach - wskazuje Paul Zemsky, nowojorski zarządzający ING Investment Management podkreślając, że pod względem wycen obecna hossa wciąż nie dorównuje poprzedniej.
W minionym tygodniu Standard&Poor;s500 zwiększył swoją wartość o 1,2 proc. do 1633,70 pkt, a od początku roku ma na plusie 15 proc. Regeneron Pharmaceuticlas, która spośród spółek w tym indeksie od marca 2009 r. zyskała najwięcej, w ubiegłym tygodniu podrożała o 2,8 proc., zaś akcje hotelowej firmy Wyndham Worldwide Corp. podskoczyły o 3,4 proc., natomiast od początku rajdu dały zarobić aż 1986 proc.