Pierwsze minuty handlu w Europie były łatwe do przewidzenia. Inwestorzy skupili się przede wszystkim na „skonsumowaniu" środowych wydarzeń ze Stanów Zjednoczonych. A tam, Rezerwa Federalna, dała do zrozumienia, że zamiast czterech podwyżek stóp procentowych, tak jak oczekiwała większość ekspertów, bardziej prawdopodobne są dwie podwyżki w tym roku. Efekt? Europejskie indeksy zaczęły dzień na solidnych plusach. WIG20 już na stracie zyskiwał około 0,6 proc. Podobnie zachowywał się niemiecki DAX czy też francuski CAC40. Później jednak drogi tych indeksów zaczęły się rozjeżdżać.
W Europie Zachodniej szybko zapomniano o zapowiedziach Fedu, co skrzętnie wykorzystały niedźwiedzie. Nie dość, że kilka godzin po otwarciu notowań z porannych wzrostów już nic nie zostało, to jeszcze główne wskaźniki zaczęły mocno tracić. Niemiecki DAX zniżkował prawie 2 proc. CAC40 tracił 1,5 proc.
Rodzimy WIG20 też przeżywał chwile słabości. W przypadku naszego rynku byki skutecznie jednak broniły się przed atakiem podaży. Indeks największych spółek co prawda znalazł się blisko środowego zamknięcia notowań jednak w drugiej części dnia popyt się uaktywnił. Pomogły w tym m.in. dane o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej, które w lutym rosły szybciej niż w styczniu i jednocześnie przebiły oczekiwania większości analityków.
Atak popytu był imponujący. WIG20 zyskał ostatecznie 2 proc. Jego motorem napędowym był KGHM. Akcje miedziowego giganta zyskały ponad 5 proc. Dobry dzień miały także średnie i małe firmy. mWIG40 urósł 0,88 proc., a sWIG80 0,93 proc. Patrząc na wydarzenia czwartkowej sesji na GPW trzeba też pamiętać o jeszcze jednym aspekcie. W piątek wygasają marcowe kontrakty terminowe więc prawdopodobieństwo większej zmienności i zaskakujących ruchów jest obecnie wyższe niż w „normalnych" warunkach.