Cieszę się, że GPW dołącza do grona tych podmiotów z portfela Skarbu Państwa, które nie tylko wychodzą na międzynarodowe rynki, ale też dobrze tam sobie radzą.
Mamy przecież KGHM czy Orlen. Mamy PGNiG, którego zagraniczne inwestycje, np. te w szelfie norweskim, znacząco wzmacniają naszą pozycję i bezpieczeństwo energetyczne.
Jeśli możemy dziś patrzeć ze spokojem na kolejny sezon grzewczy wobec rezygnacji ze sprowadzania surowców energetycznych z Rosji, musimy mieć świadomość, że w dużym stopniu jest to właśnie efekt tego, że odpowiednio wykorzystaliśmy moment na wzmocnienie swej obecności na szelfie norweskim. Dzięki temu, że przez ostatnie lata PGNiG dywersyfikował źródła dostaw, m.in. przez zakupy zagranicznych koncesji. To daje nam to pewien komfort wobec bezprecedensowego kryzysu na rynku gazu, z jakim mamy do czynienia na skutek działań Rosji.
GPW rozpoczęła ekspansję zagraniczną. Jak idzie ten proces pozostałym spółkom z udziałem Skarbu Państwa, i to w tak niepewnych geopolitycznie czasach? Wspomniał pan o Orlenie. Spółka rośnie w siłę, nawet zbyt mocno. Słychać bowiem głosy krytyków, że rekordowe zyski grupy to zasługa głównie wysokich marż na krajowych stacjach.
Koncern chwali się, że jego produkty dostępne są już w ponad 100 krajach na sześciu kontynentach. Ponad połowa przychodów Orlenu pochodzi już z zagranicy. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że fakt ten nie dociera do polskiej opozycji, która woli siać dezinformację, że zyski Orlenu pochodzą rzekomo z łupienia Polaków.
Prawda jednak jest taka, że sieć niespełna 600 stacji Orlenu w Niemczech generuje zbliżone zyski do trzykrotnie większej sieci stacji w Polsce. O tym pan nie usłyszy od opozycji. Podobnie jak o tym, że ze swoimi 426 stacjami w Czechach Orlen jest tam największą siecią detaliczną stacji paliw.