Powrót inwestorów na rynki, po krótkiej jednodniowej przerwie (tylko Chińczycy obchodzili święto pracy aż trzy dni), nie wypadł zbyt okazale. W Warszawie na starcie WIG 20 tracił 0,15 proc. i znalazł się na poziomie 2316,57 pkt. WIG zniżkował o 0,1 proc. do 44115,83 pkt. Już po kilku minutach spadki były większe. WIG 20 tracił ponad 0,3 proc.
Odpowiadał za to KGHM, który ma największy wpływ na zachowanie się indeksu spółek z ekstraklasy. Na otwarciu papiery miedziowego koncernu spadały o ponad 2,3 proc. ale już po chwili strata przekraczała 3 proc. Papiery kosztowały niewiele powyżej 143 zł. Inwestorzy pozbywali się akcji KGHM w reakcji na rozczarowujące informacje z Chin o spadku kwietniowego wskaźnika koniunktury PMI w sektorze przemysłowym do 50,6 pkt. wobec 509 pkt. miesiąc wcześniej. Chiny są największym konsumentem miedzi na świecie. Do spadku kursu KGHM rękę przyłożyli też analitycy Societe Generale, którzy obniżyli wycenę papierów KGHM do 123 zł ze 150 zł i zalecają ich sprzedawanie.
Z innych dużych spółek na starcie słabo prezentowały się też ukraiński Kernel i JSW tracące po ponad 1 proc. Liderami zwyżek były drożejący o 1,9 proc. Eurocash. Telekomunikacja Polska zyskiwała 0,7 proc. a Pekao 0,66 proc. Liczba rosnących i tracących spółek z WIG 20 była zbliżona, mimo że poranne informacje o kwietniowym PMI dla polskiego przemysłu okazały się gorsze od oczekiwanych. Wskaźnik zmalał do 46,9 pkt. z 48 pkt. w marcu. Prognozy zakładały co prawda jego spadek ale tylko do 47,8 pkt. Coraz większy dystans, jaki dzieli nasz PMI od granicznej bariery 50 pkt. to kolejny dowód, że polska gospodarka nieprędko wróci na tory wzrostu a nadzieje na ożywienie w II półroczu stają się płonne. Po kwadransie handlu obroty w Warszawie wynosiły niespełna 45 mln zł z czego aż 42 mln zł wygenerowały spółki z WIG 20. Taki wynik, zważywszy na to, że jutro nasz parkiet znowu ma wolne, nie powinien jednak dziwić.
Na innych rynkach Starego Kontynentu czwartkowa sesja, podobnie jak na GPW, zaczęła się blisko poziomów wtorkowych zamknięć. Aktywność inwestorów nie była jednak duża. Gracze czekają na publikowane przed południem informacje o kwietniowym PMI dla najważniejszych europejskich gospodarek i całej strefy euro. Dane mogę mieć wpływ na decyzję EBC, który wczesnym popołudniem zdecyduje o poziomie stóp procentowych w eurolandzie. Coraz większa część rynku oczekuje, że przy słabej koniunkturze gospodarczej i malejącej inflacji instytucje zdecyduje się obniżyć o 0,25 pkt. bazowych główną stopę procentową. Taki ruch powinien zostać pozytywnie odebrany przez rynki finansowe i zachęcić do nabywania akcji.
Na rynku walutowym czwartkowa sesja zaczęła się od lekkiego, 0,1-0,15-proc. osłabienia złotego wobec euro (kosztowało 4,1640 zł) i szwajcarskiego franka (3,4080 zł). Nieco więcej, bo 0,35 proc., drożał dolar. Kosztował 3,1650 zł.