Wynik ten nie jest jednak dla branży zaskoczeniem. Jak bowiem podkreślają brokerzy, rynek jest już nasycony i raczej nie ma co liczyć, aby w przyszłości liczba otwartych kont znacznie się zwiększyła.
– W tym roku raczej nie doświadczymy skokowego wzrostu liczby rachunków inwestycyjnych. Historycznie dynamiczne przyrosty obserwowaliśmy głównie przy okazji dużych IPO, w szczególności tych prywatyzacyjnych. Wydaje się, że tego typu wydarzeń w tym roku nie będzie – mówi Roland Paszkiewicz, szef działu analiz CDM Pekao.
W 2010 r. dzięki ofercie akcji PZU w domach maklerskich przybyło około 140 tys. rachunków, co do tej pory pozostaje absolutnym rekordem. W 2013 r. najgłośniejszym IPO była prywatyzacja gdańskiej Energi. W listopadzie, czyli w okresie, w którym głównie była ona przeprowadzana, przybyło prawie 10 tys. kont. W porównaniu z ofertą PZU wynik ten wygląda wyjątkowo blado. Trzeba jednak pamiętać, że wielu inwestorów, którzy wcześniej brali udział w prywatyzacjach, pozostało z otwartym rachunkiem.
Maklerzy już jednak w drugiej połowie roku podkreślali, że widać powrót graczy detalicznych na rynek. Jeśli wziąć pod uwagę jedynie dane za ten okres, to okaże się, że liczba rachunków zwiększyła się o prawie 7,9 tys. Dodatkowo, zdaniem brokerów, uaktywnili się inwestorzy, którzy już wcześniej mieli do czynienia z GPW i wciąż mają otwarte konta. Czy ten trend będzie kontynuowany w tym roku?
– Ewentualne szersze zainteresowanie inwestorów indywidualnych rynkiem inwestycyjnym to wypadkowa wielu czynników, a na część z nich nie będziemy mieli wpływu. Sprawa zależy od koniunktury światowej, zaangażowania firm inwestycyjnych na rynku polskim, ofert rynku pierwotnego, danych makro dotyczących naszego kraju – wylicza Paweł Florczak, dyrektor Centralnego Biura Obsługi Klientów DM mBanku.