Cztery z rzędu wzrostowe sesje na warszawskim parkiecie, zdaniem sporej części inwestorów, stanowiły potwierdzenie, że dwumiesięczne spadki mają się ku końcowi. Początek czwartkowych notowań jasno dał jednak do zrozumienia, że trwały powrót zwyżek wcale nie jest tak oczywisty. Już w środę widać było, że chęci inwestorów do kupowania akcji w Warszawie są coraz mniejsze. Główne indeksy na GPW przez cały dzień poruszały się w trendach bocznych (co prawda sporo powyżej zamknięć z poprzedniego dnia). W konsekwencji na wykresie WIG 20 pojawiła się świeczka z czarnym korpusem sygnalizująca rosnącą siłę niedźwiedzi. Tymczasem na Zachodzie z każdą godziną zakupy przybierały na sile do czego zachęcały pozytywne wieści makroekonomiczne zza oceanu. Do nabywania papierów na giełdzie nowojorskiej mogły też zachęcać solidne raporty finansowe za IV kwartał ub.r. prezentowane przez kolejne spółki, w tym Bank of America. Amerykańskie indeksy zanotowały kolejne solidne zwyżki a indeksowi S&P 500 w ciągu dnia udało się naruszyć historyczne maksimum.

Na GPW główne indeksy zaczęły czwartek od lekkich zwyżek, ale już po kilku minutach znalazły się pod kreską. Na starcie WIG 20 ponownie sforsował poziom 2400 pkt., z którym zmagał się dzień wcześniej. Zaczął od 2401,24 pkt., co oznaczało 0,19-proc. wzrost. WIG rósł o 0,23 proc., do 51214,12 pkt. a WIG 30 o 0,21 proc., do 2527,47 pkt. Na otwarciu najlepszymi inwestycjami, z grona największych spółek, były mBank, który drożał o 1,7 proc. i Synthos (1,1 proc.). W dół indeks ciągnęło m.in. PGNiG tracące 1 proc. Z mniejszych firm wyróżniały się drożejący o ponad 4 proc. Benefit System, który chce połączyć spółki prowadzące kluby fitness. Docelowo nowy podmiot może zadebiutować na GPW. 4,5 proc. drożały też akcje Plazy Centers. Słabo, tracąc 0,8 proc., prezentowało się GTC, któremu nie udało się dojść do porozumienia w sprawie sprzedaży Galerii Jurajska. Aktywność inwestorów, w porównaniu z wcześniejszymi sesjami, nie była jednak duża. Po kwadransie obroty przekraczały ledwo 25 mln zł co sugeruje, że inwestorzy wciąż wierzą w powrót wzrostów i nie chcą realizować zysków z czterech wcześniejszych dni.

Na innych parkietach europejskich dzień również zaczął się blisko środowych zamknięć. Presja sprzedających była jednak zauważalna. Nieco lepiej radziła sobie giełda niemiecka, która wystartowała na niewielkim plusie.

Na rynku walutowym czwartek zaczął się od osłabienia złotego. Euro po godz. 9 drożało o 0,25 proc., do 4,1615 zł. Dolar zyskiwał 0,22 proc., do 3,0580 zł a szwajcarski frank 0,26 proc., do 3,3660 zł.