Jeszcze rano można było liczyć na udaną sesję. Indeksy wystartowały bowiem nad kreską. Jednak skala wzrostów była niewielka i już po niespełna godzinie pojawiły się obawy, że to sprzedający mogą być w przewadze. I rzeczywiście tak było. Spadki przybrały na sile w końcówce sesji. Pękały kolejne wsparcia i na zamknięciu notowań WIG spadł o 1,26 proc., a WIG20 zakończył dzień na poziomie 2339,37 pkt, co oznacza zniżkę o 1,27 proc.
Przed spadkami nie wybroniły się też średnie i małe spółki. Opisujące je mWIG40 oraz sWIG80 straciły odpowiednio 1,46 proc. oraz 1,13 proc. Czwartkowej przeceny (podobnie zresztą jak tej z środy) nie można bagatelizować. Została bowiem potwierdzona przez wysokie obroty. Ich wartość przekroczyła 1 mld zł. Kapitał wyraźnie ucieka z rynków wschodzących w obawie przed eskalacją konfliktu na Krymie. Jednak na zachodzie Europy w czwartek też dominował kolor czerwony. Zarówno niemiecki DAX, jak i francuski CAC40 notowały ponad 1-proc. spadki.
Obawa o eskalację ukraińskiego konfliktu to nie jedyny powód spadków. Inwestorów zaniepokoiły też dane z Chin. Najnowsze odczyty dotyczące sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej okazały się znacząco gorsze od prognoz. Mile zaskoczyły natomiast dane z amerykańskiego rynku pracy. Również dynamika sprzedaży detalicznej przebiła prognozy. Pomogło to indeksom na Wall Street rozpocząć czwartkową sesję na plusie. Dow Jones zyskał 0,25 proc., a S&P 500 wzrósł symbolicznie 0,03 proc. Jednak paliwo do wzrostów szybko się wyczerpało. Już po kilkudziesięciu minutach indeksy spadły pod kreskę.
Największym zainteresowaniem na GPW dziś cieszyły się akcje Pekao. Na kolejnych miejscach pod względem wartości obrotu znalazły się KGHM oraz PGE. Notowania tej ostatniej spółki świeciły na zielono. Inwestorów wyraźnie ucieszyła zapowiedź sutej dywidendy. Zarząd zamierza zarekomendować, aby do akcjonariuszy popłynęło ponad 2 mld zł, czyli 1,1 zł na akcję.
Wpływ na przebieg piątkowej sesji mogą mieć dane makro. Poznamy m.in. odczyty lutowej inflacji w poszczególnych krajach.