1. Solidne odczyty makro z gospodarki.

Stopa bezrobocia w USA sięga zaledwie 6,1 proc., co stanowi najniższy poziom od sześciu lat (od września 2008 r.). Tegoroczny spadek stopy bezrobocia aż w 88 proc. wynika z aktywizacji osób, które do tej pory nosiły status tzw. długotrwałych bezrobotnych (nie miały pracy przez co najmniej sześć miesięcy) – podkreślił w lipcowym komunikacie Fed.

2. Sceptycyzm, a nie entuzjazm tłumu.

W roku 1996 ówczesny szef Fedu, Allan Greenspan, stwierdził, że inwestorzy cierpią na „irracjonalny entuzjazm". Wypowiedź ta wywołała tak ostrą krytykę, że już nigdy, nawet w apogeum bańki internetowej, Greenspan nie ośmielił się powiedzieć niczego podobnego. Stwierdzenie przetrwało jednak próbę czasu i nadal w funkcjonuje w giełdowym slangu. Dziś mówienie o „irracjonalnym entuzjazmie" jest nadużyciem. Wystarczy spojrzeć na aktualne nagłówki artykułów z czołowych amerykańskich portali internetowych. Trudno doszukiwać się w nich skrajnego optymizmu, zdecydowanie przeważa sceptycyzm. Oto kilka najświeższych przykładów: „Ministrowie finansów krajów G20 obawiają się bańki na giełdzie" czy „Bańka na giełdzie A.D. 2014 gotowa do pęknięcia".

3. Wyceny spółek nie odbiegają od normy.

Cechą charakterystyczną bańki na giełdzie są rozdmuchane wyceny spółek. Tymczasem prognozowany wskaźnik P/E (cena do zysku) dla spółek tworzących indeks S&P500 wynosi tylko 16,8. To wartość najwyższa od kilku lat, ale zdecydowanie niższa od 15-letniej średniej. To sygnał, że akcje na Wall Street nie są już tanie - są po prostu wyceniane zgodnie z ich wartością godziwą.

4. Fed zaostrza politykę pieniężną – to nic złego.

Licząc od lat 60-tych, okresom podwyżek rynkowych stóp procentowych zazwyczaj towarzyszyły wzrosty na amerykańskiej giełdzie. Powód jest prosty – Fed łagodzi politykę pieniężną, wtedy gdy gospodarka kuleje, a zaostrza wtedy gdy obserwujemy ożywienie. W tym momencie najważniejsze jest to, że w USA spada bezrobocie, firmy chcą wydawać coraz więcej pieniędzy, PKB rośnie, a inflacja znajduje się poniżej 2 proc. (po raz ostatni przekraczała 3 proc. w 2011 roku).

5. Korekta spadkowa to nie koniec świata.

Licząc od historycznego szczytu z 19 września S&P 500 stracił ok. 50 punktów, czyli 2,5 proc. Pamiętajmy jednak, że hossa nie zawsze przybiera formę podręcznikowego trendu wzrostowego. Nawet wieloletniemu rynkowi byka towarzyszą korekty spadkowe – to naturalne. W 2014 i 2015 r. z pewnością wystąpią okresy słabości, co nie oznacza, że główny trend ulegnie załamaniu. Warto zachować zimną głowę – wystarczy przypomnieć, że jeszcze w 2010 i 2011 bezrobocie w USA nie chciało spadać, a nad Europą wisiał kryzys zadłużeniowy.