Liczne dane makroekonomiczne, których publikację zaplanowano na czwartek miały rozruszać inwestorów i sprawić, że w końcu będziemy świadkami większej zmienności na rynku. Z dużej chmury mały deszcz. Po raz kolejny na giełdzie dominował marazm, a główne indeksy zaliczyły symboliczne zmiany.
Już początek dnia mógł wskazywać, że znów czeka nas niemrawa sesja. WIG20 notowania rozpoczął od symbolicznego plusa, jednak już po kilku minutach handlu tracił 0,2 proc. Wydawać się mogło, że wszystko co najlepsze dopiero ma nadejść. Tym bardziej, że na inwestorów czekały ważne dane. Kiedy te jednak zostały opublikowane nie zrobiły na graczach większego wrażenia. Z drugiej strony może to i lepiej. Okazało się bowiem, że w maju zbiorczy PMI (obejmujący zarówno sektor przemysłowy, jak i usługowy) w eurolandzie wyniósł 53,4 pkt, co okazało się wynikiem gorszym od oczekiwań analityków. Teoretycznie więc podaż mogła wykorzystać te informacje do bardziej zdecydowanego ataku.