Polskie regiony bogacą się i od 2021 roku trudniej im będzie o unijne środki z polityki spójności. Trzy z nich – woj. dolnośląskie, wielkopolskie oraz okręg warszawski – wzbogaciły się na tyle, że przeskoczyły do wyższych kategorii statystycznych. Jeszcze w projekcie Komisji Europejskiej z maja 2018 r. tylko Mazowieckie i Dolnośląskie nie należały do najniższej kategorii mniej rozwiniętych regionów UE, które dostają najwięcej pieniędzy z polityki spójności.
Jednak najnowsza propozycja kompromisu przygotowana przez kierującą pracami UE Finlandię bierze jako punkt odniesienia nowsze dane statystyczne: już nie średnia z lat 2014–2016, ale z 2015–2017. A przez ten rok zdążyło się wzbogacić woj. wielkopolskie. W rezultacie w nowym unijnym budżecie na lata 2021–2027 Dolnośląskie i Wielkopolskie będą traktowane jako tzw. regiony przejściowe, o dochodzie na mieszkańca między 75 proc. a 100 proc. średniej UE.

Najbogatszy okręg w Polsce
W najwyższej kategorii tzw. regionów bardziej rozwiniętych znalazł się okręg warszawski, z dochodem powyżej 100 proc. średniej UE. Okręg warszawski to wydzielona z województwa mazowieckiego bogatsza jednostka obejmująca Warszawę i dziewięć powiatów: warszawski zachodni, nowodworski, legionowski, pruszkowski, miński, wołomiński, otwocki, piaseczyński i grodziski. Eurostat wprowadził ten podział do statystyk unijnych od 1 stycznia 2018 r. Ale wydziela go już w mapie regionalnej za lata 2015–2017, co oznacza, że na potrzeby unijnego budżetu ten podział będzie już obowiązywał.
O taką zmianę statystyczną zabiegał polski rząd, ale także same władze województwa. – Nowy podział statystyczny powoduje, że mamy dzisiaj w Polsce 17 regionów, w tym dwa na Mazowszu: region lepiej rozwinięty stołeczny, czyli Warszawę i dziewięć otaczających ją powiatów, które mają wskaźnik na poziomie 152 proc. średniej unijnej krajowego produktu brutto na mieszkańca, i region mazowiecki składający się z 32 powiatów pozametropolitarnych, których poziom dochodu to 59 proc. średniej unijnej produktu krajowego brutto na mieszkańca – tłumaczy Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego. Zwraca uwagę, że całe Mazowsze jest już na poziomie około 110 proc. średniej unijnej, czyli z punktu widzenia Warszawy ten podział nie ma żadnych negatywnych konsekwencji.