Partnerem relacji jest FBSerwis
Plany zmian w gospodarce odpadami, przedstawione ostatnio przez Ministerstwo Klimatu, wywołały na rynku spory wstrząs. Z propozycji resortu nie wynika bowiem jednoznacznie, jakie jest właściwie nastawienie rządu do zakładów termicznego przekształcania odpadów i czy zgodzi się na kolejne tego typu inwestycje. To kluczowe pytanie dla branży i samorządów, które w ostatnich latach zgłosiły chęć budowy aż 100 tego typu instalacji.
Drogie śmieci
Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu, podczas panelu dyskusyjnego „Spalanie odpadów i jego rola w gospodarce odpadami w Polsce" tłumaczył intencje resortu. – Oczywiście najważniejszy jest recykling, by jak najwięcej odpadów, zgodnie z wymogami unijnymi i naszymi, było zagospodarowywanych właśnie w ten sposób. Jeśli zaś chodzi o przeróbkę termiczną, to chcemy przede wszystkim urealnić ten sektor – zaznaczył.
Obecnie w Polsce mamy dziewięć „prawdziwych" spalarni, bezpiecznych dla środowiska, które odzyskują energię z odpadów. Zdaniem części ekspertów to za mało. W efekcie ceny dyktowane przez te zakłady poszybowały z 300 zł do nawet 700 zł i więcej za tonę odpadów (po tym jak w 2016 r. wprowadzono zakaz składowania wysokokalorycznych śmieci). Wyższe stawki oznaczają wyższe koszty odbioru śmieci dla mieszkańców.
Urealnienie fikcji
Z drugiej strony spalaniem odpadów przemysłowych zajmują się także cementownie, a wartość wydanych pozwoleń ogółem – jak mówił minister Ozdoba – wskazuje, że Polska wykorzystuje cały dostępny pułap termicznej obróbki, czyli 33 proc. – Chcemy w końcu uporządkować tę fikcję – zaznaczył Ozdoba.