Kontrowersyjne werdykty czy wręcz błędy arbitrów zdarzają się w każdym sporcie, ale w technicznej, opartej na twardych danych Formule 1 ich wpływ na rywalizację jest potężny. Regulamin sportowy liczy 112 stron, jednak niemal z wyścigu na wyścig przekonujemy się, że ponad 55 tysięcy słów to za mało, by precyzyjnie opisać zasady rządzące F1.
Są one regularnie doprecyzowywane, a po farsie z dramatycznego finału sezonu 2021 (w wyścigu decydującym o tytule dyrektor zinterpretował przepisy w sposób, który został później uznany za błędny) wprowadzono wyścigowy odpowiednik piłkarskiego systemu VAR. Zdalni doradcy analizują wydarzenia w centrum w Genewie i to właśnie oni wywołali zamieszanie w drugim tegorocznym wyścigu odbywającym się na ulicach Dżuddy w Arabii Saudyjskiej.
Ustalmy wspólnie, co wymaga wirtualnej neutralizacji, co interwencji samochodu bezpieczeństwa, a co czerwonych flag.
Toto Wolff
Fernando Alonso wpadł na metę na trzeciej pozycji, ale kiedy schodził z podium po dekoracji, sędziowie poinformowali go o nałożeniu dziesięciosekundowej kary za incydent, który miał miejsce... prawie godzinę przed końcem wyścigu. Podczas innej kary czasowej samochód Hiszpana został dotknięty przez mechanika lewarkiem, co uznano za naruszenie zakazu pracy przy aucie. Alonso musiał oddać trzecie miejsce George’owi Russellowi z Mercedesa, ale zespół Aston Martin złożył odwołanie.
Po kolejnych kilku godzinach kara została anulowana i Alonso odzyskał trzecią lokatę. Okazało się, że w poprzednich wyścigach aż siedmiokrotnie dotykanie samochodu lewarkiem uchodziło płazem. Sędziowie zostali wsadzeni na minę, bo informacja od dyrekcji wyścigu brzmiała, że pierwotna kara nie została odsłużona prawidłowo – zatem nie mieli wyjścia i podjęli decyzję, którą później musieli cofnąć. Oczywiście przepisy błyskawicznie doprecyzowano – teraz w ogóle nie można dotykać samochodu podczas odbywania kary – ale niesmak pozostał.