Rodzinny podatek liniowy, który chce wprowadzić koalicja, to 17-proc. podatek z kwotą wolną od podatku, ulgą na każde dziecko i możliwością wspólnego rozliczania się małżonków. Opozycja odpowiada, że taki model będzie w praktyce obowiązywał od przyszłego roku, rząd nie proponuje więc nic nowego.
Donald Tusk poinformował po wtorkowym posiedzeniu rządu, że PSL zgodziło się na wprowadzenie rodzinnego podatku liniowego. Jeśli opozycja także wyrazi zgodę, to w ciągu miesiąca zostanie przygotowana odpowiednia ustawa. Szczegółów nie podał. Jednocześnie Marek Sawicki w wywiadzie dla „Sygnałów dnia” zdradził, że wprowadzenie podatku liniowego to dobry moment, żeby najmniej zarabiającym podnieść znacząco kwotę wolną od podatku. Prawdopodobnie to jest więc cena zgody PSL na podatek liniowy.Tyle tylko, że podnosząc kwotę wolną, trzeba to zrobić dla wszystkich podatników. W przeciwnym razie zostanie naruszona zasada równości obywateli.
Rząd ma mało czasu, aby przekonać opozycję do swej koncepcji, tym bardziej że niezmiennie powtarza ona swoje „nie” dla podatku liniowego. – To byłoby korzystne tylko dla wąskiej grupy osób – mówi Aleksandra Natalli-Świat z PiS. Anita Błochowiak z lewicy dodaje, że jej klub może się zgodzić na niższą stawkę dla biedniejszych Polaków, ale przy zachowaniu drugiej – wyższej. – Dlaczego mamy znacząco obniżać podatki dla najbogatszych? – pyta.
Jakub Szulc z PO wyjaśnia, że nie chodzi tu o sprawiedliwość społeczną, ale o uproszczenie systemu. – Wprowadzenie jednej stawki podatku na poziomie 17 proc. pozbawi budżet 11 – 12 mld zł, ale w zamian dostaniemy prostszy system i możliwość zmniejszenia zastępów urzędników, którzy dziś kontrolują tę machinę – zapewnia.
Tymczasem politycy opozycji przypominają, że od stycznia 2009 r. mają obowiązywać dwie stawki podatkowe 18 i 32 proc. z kwotą wolną na poziomie 556 zł i progiem sięgającym 85 tys. zł. Podkreślają, że niższą stawkę będzie płacić 97 proc. podatników, więc de facto w kraju będzie obowiązywać podatek liniowy.