Sytuacja na rynku pracy jest coraz lepsza. W tym roku bezrobocie zmniejszyło się prawie o jedną piątą, ale wciąż nie zmienia się duże zróżnicowanie pomiędzy poszczególnymi regionami i powiatami. Przy przeciętnym bezrobociu 9,4 proc. w 35 powiatach bez pracy jest mniej niż 6 proc. dorosłych osób, ale w 28 kolejnych urzędach pracy zarejestrowana jest co piąta lub więcej osoba. W nich bezrobocie jest wyższe niż 20 proc. Najmniejszą liczbą zarejestrowanych osób bez pracy mogą się pochwalić nie tylko wielkie miasta (tam oscyluje wokół 2 – 3 proc.), ale powiaty wokół nich, lub te, które korzystają z poprawy infrastruktury. – Bezrobocie 2 – 3 proc. to takie, gdzie bardziej można mówić o zmianie pracy niż o jej braku – przekonuje Juliusz Zawistowski z Instytutu Badań Strukturalnych. Przypomina, że są takie osoby, które zmieniając pracę, na jakiś czas chcą od niej odpocząć. I rejestrują się w pośredniakach po to, by mieć ubezpieczenie zdrowotne, za które dodatkowo nie trzeba płacić.
Oprócz wielkich miast: Trójmiasta, Katowic, Poznania, Krakowa i Warszawy, niskie bezrobocie jest na Mazowszu w powiecie grodziskim (3,9 proc.), piaseczyńskim (4,6 proc.), na Śląsku w powiecie pszczyńskim (3,8 proc.) i bieruńsko-lędzińskim (4 proc.). – W czasach szybkiego wzrostu PKB są powiaty, które szybko reagują na pozytywne bodźce. Tam zazwyczaj lepsza infrastruktura, dobra oświata i nawyk przedsiębiorczości – dodaje Jan Rutkowski, główny ekonomista Banku Światowego w Polsce. Pewnie dlatego najniższe bezrobocie jest w Wielkopolsce (6,2 proc.) i na Śląsku (7,1 proc.).
– Wreszcie zaczyna się też zmniejszać bezrobocie na wsiach – dodaje Jacek Męcina, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. – Po pierwsze firmy, przede wszystkim budowlane, zaczęły stwarzać takie warunki zatrudnienia i płac, iż mieszkańcom wsi, którzy dotąd się nie ruszali albo pracowali na czarno, opłaca się wyjść z szarej strefy i zatrudnić się legalnie. Dodatkowo do emigracji do miast czy do zakładania małych firm mieszkańców wsi skłaniają coraz wyższe pensje oraz pieniądze z Unii na rozwój usług i infrastruktury biznesowej na wsi.
– Dysproporcje na rynku pracy są jednak bardzo trwałe – zauważa Juliusz Zawistowski i choć to brzmi niewiarygodnie, utrwalone są w nich nie tylko procesy związane z transformacją: likwidacja PGR czy upadki wielkich zakładów przemysłowych, ale także procesy historyczne. – Wciąż widać, gdzie kończyła się i zaczynała Kongresówka – dodaje Zawistowski. Największe bezrobocie jest w Warmińsko-Mazurskiem (15,7 proc.) i Świętokrzyskiem, (13,5 proc.). Jan Nadolny, starosta z Bartoszyc, przyznaje, że samorząd miał nadzieję, iż nasze przystąpienie do UE poprawi sytuację na powiatowym rynku pracy. – Jesteśmy na końcu UE. Żaden inwestor nie zdecyduje się na budowę zakładu, jeśli mamy fatalne drogi i złą infrastrukturę.