Andriej Klepacz, wiceminister rozwoju gospodarczego, przyznał w piątek, że w Rosji zaczęła się recesja. – Obawiam się, że nie skończy się na dwóch kwartałach – powiedział.

Według wyliczeń ministerstwa wzrost PKB nie osiągnie zaplanowanych na ten rok 6,8 proc., produkcja przemysłowa zwiększy się tylko o 1,9 proc. Po tym oświadczeniu na rosyjskich giełdach gwałtownie staniały akcje największych spółek (Gazpromu o 4,7 proc., Łukoilu o 5 proc., Sbierbanku o 4,4 proc.). Indeksy MICEX (rublowy) i RTS (walutowy) straciły po ponad 5 proc. Federalna Komisja ds. Rynków Finansowych wstrzymała handel na godzinę.

Ostatni raz rosyjska gospodarka weszła w recesję w I kwartale 1998 r. i powróciła do wzrostu w II kw. 1999 r. Sytuację uspokajał w piątek Władimir Putin występujący na posiedzeniu międzypaństwowej rady Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej The Eurasian (skupia dawne radzieckie republiki). Stwierdził, że dochody Rosjan wzrosną w tym roku o 7 proc., PKB o ok. 6 proc., a inflacja wyniesie 13,5 proc. Rosyjski premier przypomniał, że jego rząd wyłożył już na ratowanie rosyjskiej bankowości 4 bln rubli (143 mld dol.), a w 2009 r. zamierza przeznaczyć 5 bln rubli (179 mld dol.). – Dzięki temu zachowaliśmy zaufanie ludności do banków. W październiku depozyty Rosjan spadły o 6 proc. (360 mld rubli, tj. 12,9 mld dol.), ale w listopadzie odpływ się zatrzymał i ludzie praktycznie nie wycofywali wkładów – przekonywał Putin.

Kirił Tremasow, szef analityków Banku Moskwy, ocenia, że wstrzymanie handlu na giełdach było wynikiem spadków na innych giełdach. – To, że mamy recesję, wiedzą wszyscy, szczególnie inwestorzy. Na moskiewskich ulicach nie widać objawów recesji. Najdroższe restauracje są pełne ludzi, podobnie jak centra handlowe – podkreśla.