Według firmy doradczej Deloitte, prawie 19 proc. polskich firm zamierza w tym roku zwolnić swoich pracowników. Problemów można się spodziewać zwłaszcza w małych miastach, gdzie dominuje jeden duży zakład. Urzędy pracy już obawiają się zasady domina: kłopoty firmy monopolizującej lokalny rynek zatrudnienia będą się zaraz przekładać na jej poddostawców. A to grozi rozkręcaniem spirali zwolnień.
Widać to już m.in. na Podkarpaciu. W całym województwie stopa bezrobocia wzrosła z 13 proc. na koniec grudnia 2008 roku do 14,1 proc. na koniec stycznia 2009 roku. Liczba bezrobotnych przekroczyła już 126 tys. Fala zwolnień dotknęła zwłaszcza Krosno, gdzie o 1200 osób zmniejszyła się załoga Krośnieńskich Hut Szkła. W końcu ubiegłego roku zredukowanie zatrudnienia o 150 osób zapowiedział także znany producent włókna szklanego Krosglass.
Podobne kłopoty mają niewielkie miejscowości na wschodzie i północy kraju, które zdominował przemysł drzewny i meblarski. W 21-tysięcznej Hajnówce bezrobotnych przybyło po zwolnieniach w Fabrykach Mebli Forte. Kryzys może wkrótce dotknąć kolejne miasta z monokulturą zatrudnienia, jak np. Mława. Dominuje tam producent elektroniki LG i powiązane z nim spółki, o łącznym zatrudnieniu ponad 3,5 tys. osób. W Stargardzie Szczecińskim o kondycji lokalnego rynku pracy będzie decydować światowy producent opon Bridgestone. Właśnie uruchamia tam nowy zakład. Jednak wskutek słabego popytu zatrudni jedynie połowę z planowanej liczby pracowników.
Problemy lokalnych rynków pracy będą jednak mogły skuteczniej niż dotąd łagodzić samorządy. Dzięki noweli ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, starosta będzie mógł teraz wymyślić, i przeprowadzić programy specjalne służące przeciwdziałaniu bezrobociu i kreowaniu miejsc pracy.
– Może także zawiązać partnerstwo publiczno-prywatne z agencjami zatrudnienia i prywatnymi instytucjami po to, by tworzyć nowe miejsca pracy – wylicza Małgorzata Rusewicz, ekspert PKPP Lewiatan