Ministerstwo Gospodarki przygotowało dokument „Polityka energetyczna Polski”. Jest on w fazie konsultacji, ale można się spodziewać, że istotne zmiany nie zostaną już wprowadzone. Najpewniej za miesiąc trafi w obecnej formie na posiedzenie rządu. Trudno przypuszczać, by w wyniku konsultacji z dokumentu zostały usunięte np. plany budowy elektrowni jądrowych, kolejnych farm wiatrowych lub biogazowni. Niezmienne pozostaną projekty budowy nowoczesnych bloków w istniejących elektrowniach.
Można jeszcze spierać się o to, czy aby na pewno – jak wyliczyła Agencja Rynku Energii – zapotrzebowanie na energię elektryczną wzrośnie do 2020 r. o 20 proc., a w ciągu następnych dziesięciu lat o kolejne 20 proc., a nie bardziej. Ale nikt nie ma wątpliwości, że w tym i przyszłym roku – tak jak prognozuje agencja – popyt na energię spadnie z powodu spowolnienia gospodarczego. Już teraz obserwuje się o ok. 5 proc. mniejsze zużycie niż w tym samym czasie 2008 r.
W „Polityce energetycznej” zaplanowane są gigantyczne inwestycje w istniejących elektrowniach oraz zupełnie nowe. Uruchomienie pierwszych bloków w elektrowniach jądrowych przewidziano na 2020 r.
W tym półroczu ma być gotowy rządowy program rozwoju biogazowni. Założono też budowę wielkich farm wiatrowych i to nie tylko na lądzie, ale też na Bałtyku. Pozwoli to osiągnąć wyznaczony przez Brukselę poziom udziału energii zielonej w krajowym bilansie.
Równie ważne jak nowe projekty są inwestycje w elektrowniach konwencjonalnych. Bo choć w 2030 r. udział energii elektrycznej z węgla kamiennego i brunatnego w krajowym bilansie będzie o jedną trzecią mniejszy niż obecnie, nadal będzie to ponad 55 proc. zapotrzebowania. Elektrownie węglowe stracą na znaczeniu, ale pozostaną stabilizatorami bezpieczeństwa energetycznego kraju. Rząd chce, by nadwyżka mocy wynosiła 15 proc. krajowego zapotrzebowania.