Jeszcze w grudniu temu agencja podkreślała, że perspektywa tej oceny jest stabilna. W tym tygodniu jednak administracja prezydenta Baracka Obamy przedstawiła projekt ustawy budżetowej na 2011 r., w którym podała również swoje prognozy dotyczące deficytu budżetowego w tym roku fiskalnym (kończy się 30 września).
Okazało się, że w tym roku Waszyngton zamierza wydać o 1,56 bln USD (ponad 4,5 bln zł) więcej, niż wyniosą jego przychody, podczas gdy ekonomiści spodziewali się, że deficyt budżetowy wyniesie około 1,35 bln USD. Deficyt to 1,565 bln dolarów, czyli równowartość 10,6 amerykańskiego PKB. To najwyższy poziom od drugiej wojny światowej. Na 2011 r. Biały Dom prognozuje dziurę budżetową rzędu 1,27 bln USD. I chociaż prezydent Barack Obama przedstawił równocześnie plan zamrożenia niektórych wydatków budżetowych i obniżenia deficytu do poziomu poniżej 800 mld dolarów w 2015 roku, to zdaniem agencji Moody’s może być za mało.
Steven Hess, ekspert z departamentu ocen wiarygodności kredytowej rządów Moody’s, zauważył w rozmowie z agencją Reutera, że prognozy budżetowe Waszyngtonu oparte są na zbyt optymistycznych założeniach dotyczących tempa wzrostu gospodarki USA.
Administracja Obamy oczekuje, że w 2010 r. PKB zwiększy się o 2,7 proc., co jest zgodne z prognozami MFW i ankietowanych przez agencję Bloomberga ekonomistów. O ile jednak MFW spodziewa się, że w 2011 r. tempo wzrostu amerykańskiej gospodarki zwolni do 2,4 proc., o tyle Waszyngton oczekuje przyspieszenia do 3,8 proc.
Jeśli dynamika wzrostu gospodarczego w rzeczywistości okaże się niższa od rządowych prognoz, deficyty mogą być większe od oczekiwanych. Zdaniem Hessa jest to prawdopodobne, ponieważ zadłużeni Amerykanie będą dążyli do ograniczenia swoich zobowiązać, co ujemnie wpłynie na ich wydatki konsumpcyjne.