Zaproponowane wskaźniki mogą się jednak jeszcze zmienić. Na nieco wolniejsze tempo wzrostu gospodarki niż obecnie proponowane przez resort finansów stawia Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku. W analizie sporządzonej dla „Rz” założył, że PKB wzrośnie w 2011 r. o 3,2 proc., a inflacja sięgnie 2,5 proc.
W tegorocznym budżecie zapisano, że dynamika PKB sięgnie 1,2 proc., ale w aktualizacji programu konwergencji wpisano 3-proc. wzrost gospodarczy. Zapisano w niej także, że wzrost PKB w 2011 r. wyniesie 4,5 proc.
– Mój scenariusz jest oparty na konserwatywnych założeniach, ale rząd powinien właśnie taką wersję przyjąć – ocenia Borowski. Zgodnie z jego wyliczeniami przyszłoroczne dochody budżetu mogłyby wynieść 272,8 mld zł, a wydatki 310,6 mld zł, co dawałoby deficyt na poziomie 37,8 mld zł wobec 52,2 mld zł zaplanowanych na 2010 r.
– W przyszłym roku możemy liczyć na 4-proc. wzrost PKB, jednak na miejscu ministra finansów przyjąłbym bardziej ostrożne założenia – dodaje Grzegorz Maliszewski, ekonomista Banku Millennium. – Należy stworzyć poduszkę bezpieczeństwa, aby nie narażać realizacji budżetu na napięcia.
W przyszłorocznym budżecie deficyt ze względu na prognozowane wyższe dochody podatkowe może zostać – jego zdaniem – zaplanowany na poziomie 30 – 35 mld zł.