BRE Bank wylicza, że dynamika konsumpcji może w skrajnym przypadku spaść nawet o 1,2 pkt. proc. w porównaniu z obecnym poziomem 4,1 proc.
- Efekt ten nie powinien być tak silny, bo kredyty we frankach mają najczęściej osoby zamożniejsze, a ich wydatki konsumpcyjne nie zależa tak bardzo od zmiany kursu - zaznacza Dariusz Winek, główny ekonomista banku BGŻ.
W jego ocenie kluczowa dla konsumpcji będzie sytuacja na rynku pracy, prognozuje one jednak dalszy spadek stopy bezrobocia i wzrost dynamiki wynagrodzeń (realnie w drugim półroczu ok. 1,5 proc.). - W związku z tym oczekuję, że spożycie indywidualne utrzyma się na poziomie 3,7 - 4 proc. w drugim półroczu.
Zdaniem Macieja Relugi, głównego ekonomisty BZ WBK, może się jednak okazać, że konsumpcja mniej ucierpi, bo zmniejszą się głównie oszczędności. Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego zaznacza jednak, że także osoby, które mają kredyty złotowe ponoszą wyższe koszty ich spłaty. W tym roku bowiem stopy procentowe wzrosły o 100 pkt. bazowych. - Rosnąca inflacja powoduje zaś, że wielu Polaków próbuje utrzymać dotychczasowy poziom konsumpcji, ale szuka tańszych źródeł zaopatrzenia - np. nie robią zakupów w hipermarketach, ale w dyskontach - wyjaśnia ekonomista. - Wyhamowania konsumpcji nie pokazują zresztą dane ze sprzedaży detalicznej. Poza tym część gospodarstw domowych sięga po oszczędności, co widać po spadających depozytach w bankach.
Kurtek dodaje, że w momencie, gdy oszczędności się skończą i gospodarstwa domowe poczują się zagrożone finansowo - np. ze względu na możliwość utraty pracy, wtedy konsumpcja może istotnie wyhamować.