Zarządzanie walutą polega na związaniu po sztywnym kursie narodowego pieniądza. W Polsce kurs złotego jest uwolniony. —d.w– Przy kursie franka bliskim 4 zł nie było dnia, aby kredytobiorcy nie pytali o możliwość zaciągnięcia kredytu w szwajcarskiej walucie – wyjaśnia Paweł Majtkowski z Expandera. – Nawet teraz, gdy za franka nie płacimy już 3,84, ale 3,5 zł, pozostaje on atrakcyjną walutą kredytową.
Problem polega na tym, że banki tak bardzo zaostrzyły kryteria przyznawania pożyczek w szwajcarskiej walucie, że obecnie niespełna jeden procent przyznawanych kredytów udzielanych jest właśnie we frankach. Kryterium nie do przeskoczenia jest zazwyczaj wymagana wysokość miesięcznych zarobków. Na przykład Deutsche Bank PBC oczekuje, że kredytobiorca przedstawi zaświadczenie o wynagrodzeniu sięgającym 50 tys. zł.
Po wycofaniu się z pożyczek we frankach w mBanku i Multibanku oraz w Alior Banku, obecnie tylko Nordea, BPH, DB i PKO BP oferują ten produkt.
W ocenie Piotra Bujaka, głównego ekonomisty Raiffeisen Banku, trudno mówić o tym, że decyzja banku centralnego Szwajcarii zwiększa atrakcyjność kredytów frankowych. – Z różnych powodów stają się one coraz mniej dostępne – wyjaśnia ekonomista. – Z pewnością maleje zagrożenie dla osób i firm już zadłużonych we frankach, bo ustalenie minimalnego kursu euro względem franka ogranicza potencjalną skalę osłabienia złotego do szwajcarskiej waluty – nawet jeśli będzie on w dalszym ciągu tracić do głównych walut przy utrzymywaniu się negatywnych nastrojów na światowych rynkach. Bujak dodaje, że mniejsza skala potencjalnego umocnienia franka do złotego to z kolei mniejsze zagrożenie dla sytuacji finansowej gospodarstw domowych i firm, a więc mniejsze zagrożenie dla siły popytu konsumpcyjnego oraz jakości portfela kredytowego polskich banków.
W ocenie Marcina Mrowca, głównego ekonomisty Pekao, interwencje „w obronie" poziomu 1,2 pary euro-frank powinny być o tyle łatwiejsze do przeprowadzenia niż interwencje w roku 2009, że teraz mamy do czynienia z dwoma kluczowymi przesłankami: – w przekonaniu przeważającej większości inwestorów frank jest przewartościowany, tak więc jest bardzo prawdopodobne, że zacznie się osłabiać. – Dla kredytobiorców oznacza to pewną stabilizację, czyli niższe koszty odsetek przynajmniej przez kilka miesięcy – mówi Mrowiec.