Przez ostatnie półtora roku Roman Karkosik rozwijał motoryzacyjny segment swojego biznesu. W zeszłym roku Boryszew, w którym toruński biznesmen ma 57-proc. udział – kupił globalne koncerny AKT i Theysohn, teraz poluje na Ymos. Boryszewowi jeszcze daleko do przychodów, o jakich marzy Karkosik (1,6 mld dol. rocznie z samej działalności w segmencie motoryzacyjnym), tymczasem biznesmen myśli już o kolejnych projektach.
– Mamy na oku dużą spółkę giełdową, ale na razie jesteśmy w fazie analiz – ujawnia Karkosik. Nie chce zdradzać, w jakiej branży działa ta firma.
Biznesmen analizuje również inne okazje inwestycyjne, poza parkietem. – Pracujemy nad różnymi projektami. Interesuje nas zwłaszcza rynek surowców. Nie mogę powiedzieć nic więcej oprócz tego, że jest to kierunek azjatycki. Na konkrety poczekajmy jeszcze z miesiąc. Na pewno nie chodzi o żadne poszukiwania, tylko o wydobycie już udokumentowanych złóż – ujawnia Karkosik.
Główny udziałowiec Boryszewa jest kojarzony jako inwestor obdarzony wyczuciem koniunktury giełdowej. Jaki scenariusz przewiduje w 2012 roku? – Rynki są zupełnie rozchwiane, wszystko jest oderwane od rzeczywistości. Wystarczy jakaś mała pogłoska i kursy skaczą w górę i w dół – nikt nie wie, co robić. Jeśli chodzi o wyceny spółek, to „szorujemy już po dnie", więc nie spodziewam się, by było jeszcze taniej. Ceny są na tyle atrakcyjne, że tylko przebierać. Ja wykorzystuję ten moment i kupuję – podsumowuje Karkosik.
Biznesmen nie obawia się kryzysu. – Jeśli będzie poważny, to będzie miał charakter głęboko oczyszczający, więc per saldo dla przyszłej koniunktury może stanowić niezbędną bazę, od której w kolejnym cyklu zaczniemy wzrost. Z kryzysu czy spadków na giełdzie trzeba się cieszyć, bo to najlepszy czas na zakupy – kwituje. Zapewnia, że kontrolowane przez niego spółki są przygotowane do ewentualnego spowolnienia. – Tniemy zwłaszcza koszty finansowe, ograniczamy poziom zadłużenia. Kumulujemy gotówkę na wypadek, gdyby coś się jednak – odpukać – stało – przekonuje Karkosik.