Inwestorzy od kilku dni chętniej kupują złotego. Eksperci mówią, że to efekt globalnej poprawy nastrojów po zakończonym w ub. tygodniu szczycie UE. Złotemu nie zaszkodziły nawet najgorsze od lat odczyty indeksów PMI w Europie. – Mamy falę optymizmu. Silnego, ale krótkotrwałego – ocenia Paweł Gajewski, szef dilerów walutowych Banku Millennium.
Dziś na rynek napłynęły dobre informacje z USA. Zamówienia w przemyśle wzrosły tam bardziej, niż się spodziewano, co natychmiast pchnęło w górę kurs euro wobec dolara, na co silnie zareagował też złoty. Po południu za euro płacono na rynku już mniej niż 4,20 zł, czyli tyle, ile na początku maja. To granica, która przez ekspertów jest nazywana psychologiczną. Nie znaczy to jeszcze, że czeka nas nieprzerwany rajd kursu złotego w górę, ale analitycy są coraz bardziej optymistyczni wobec perspektyw dla złotego w najbliższych miesiącach.
Ze średniej zebranych przez „Rz" prognoz 23 analityków wynika, że w lipcu za euro zapłacimy średnio 4,26 zł wobec 4,30 zł w maju. W kolejnych miesiącach złoty ustabilizuje się na takim poziomie, aby bardziej umocnić się na koniec roku. Prognozy na IV kw. pokazują, że złoty będzie mocniejszy niż w styczniu tego roku. Euro ma kosztować średnio 4,20 zł. Czy w najbliższych dniach inwestorzy będą wciąż kupować naszą walutę? – Odbiliśmy się mocno od 4,30 zł za euro, ale żeby otworzyć drogę w kierunku 4,10, złoty musiałby zejść poniżej kolejnej bariery, jaką jest 4,18 – wyjaśnia Gajewski. Dodaje, że przy kolejnej serii dobrych informacji ze świata złoty ma szansę umocnić się w najbliższym czasie nawet do 4,15 za euro. Wiele zależy od kursu euro do dolara.
Wspólna waluta kosztowała już powyżej 1,26 dol. Rynek czeka na kolejną falę luzowania polityki pieniężnej przez Fed. Optymizm może nie być trwały, ale ważne jest to, że analitycy nie spodziewają się kolejnej fali osłabienia złotego. Powrót do 4,40 zł za euro raczej nam nie grozi.