Dane zebrane przez Komisję Nadzoru Finansowego pokazują, że 2011 rok nie należał do najbardziej udanych dla brokerów. Przychody z działalności maklerskiej spadły o 7 proc. – z 1,51 mld zł do 1,41 mld zł. Natomiast wzrosły o 8 proc. koszty, z 1,17 mld zł do 1,27 mld zł.
Z kolei wynik na samej działalności maklerskiej był gorszy o 58 proc. i wyniósł 143 mln zł w porównaniu z 342 mln zł w roku 2010.
Coraz większe koszty działania
Zdecydowanie lepszy był łączny wynik netto na działalności podstawowej, który spadł z 790 mln zł do 721 mln zł. Jednak przedstawiciele większości biur uważają, że ubiegły rok nie był tak zły, jakby wynikało z danych KNF. Wyjaśniają, że pogorszenie wyników może być m.in. efektem przeszacowania aktywów przez niektóre domy maklerskie. Jednak nie ukrywają, że mimo wszystko ich koszty działalności były wyższe.
– Rynek brokerski jest bardzo konkurencyjny. Z tego powodu biura obniżały marże, które w ciągu kilku lat spadły o ponad 20 proc. Jednocześnie branża odnotowała wzrost kosztów, który spowodowany jest m.in. wydłużeniem sesji giełdowej o godzinę – mówi Mariusz Sadłocha, prezes DM BZ WBK.
Nie bez znaczenia są również koszty ponoszone przez biura, związane z wdrożeniem przez Giełdę Papierów Wartościowych nowej platformy transakcyjnej UTP (Universal Trading Platform), która zastąpi Warset. Umożliwi ona handel algorytmiczny i wysokich częstotliwości, w którym wyspecjalizowały się zachodnie banki inwestycyjne i fundusze. Nowy system może sprzyjać – i tak już silnej na naszym rynku – zagranicznej konkurencji.