W udzielnym dla dziennika The Wall Street Journal wywiadzie Boyko Borisov, premier Bułgari oraz Simeon Djankov, minister finansów, wspólnie poinformowali, że odkładają plany przystąpienia do unii walutowej. Tłumaczyli, że decyzja podyktowana jest obecną sytuacją w strefie euro, która od kilku lat walczy i nie może sobie poradzić z trwającym kryzysem.
- Obecnie nie widzę żadnych korzyści z przystąpienia do strefy euro. Widzę wyłącznie koszty – stwierdził Simeon Djankov. Dodał, że brak porozumienia co do sposobu walki z kryzysem dodatkowo komplikuje sytuację, która staje się „zbyt ryzykowna dla Bułgarów". – Nie wiadomo dokładnie, jakie są obecnie zasady gry i nikt nie jest w stanie stwierdzić, jakie będą za rok czy za dwa – dodał.
Warto tutaj przypomnieć, że jeszcze w 2010 r. premier kraju Boyko Borisov zapewniał, że Bułgaria przystąpi do strefy euro w 2013 r.
Problemy gospodarcze krajów posługujących się euro to nie jedyna przyczyna odłożenia terminu akcesji. Wspólna waluta nie cieszy się ostatnimi czasy wielkim poważaniem w Bułgarii i coraz więcej obywateli opowiada się za pozostawieniem narodowej waluty.
Patrząc przez pryzmat wskaźników gospodarczych widać, że Bułgaria jest gotowa do przystąpienia do strefy euro. Kraj nie ma problemu z deficytem, który w ubiegłym roku osiągnął równowartość 2,1 proc., czyli dużo mniej od wymaganych 3 proc. Dług publiczny kraju stanowi obecnie 17,5 proc. PKB. Jest to jeden z najlepszych wyników w całej Unii Europejskiej. Jedyny problem w tym, że bułgarska waluta lew nie należy do systemu ERM II, co jest jednym z kryteriów dopuszczenia kraju do procesu zastępowania waluty narodowej na euro.