Amerykańskie koncerny wciąż najsilniejsze

Na liście spółek o największej kapitalizacji wciąż dominują firmy amerykańskie. Spółki z Chin nieco w mijającym roku osłabły.

Publikacja: 28.12.2012 00:46

Amerykańskie koncerny wciąż najsilniejsze

Foto: Bloomberg

Chiny wciąż rozwijają się szybciej niż jakakolwiek inna spośród dużych światowych gospodarek, ale globalna ekspansja spółek z Państwa Środka straciła impet. Przy słabej koniunkturze na świecie zaskakująco dobrze radzą sobie natomiast firmy ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Francji. Fenomenem jest też koreański Samsung.

Apple dystansuje konkurencję

Obecnie na liście 500 największych firm pod względem wartości rynkowej 173 pochodzą z USA. Łącznie odpowiadają one za około 40 proc. kapitalizacji wszystkich największych globalnych firm. Do koncernów z USA należy aż sześć miejsc w pierwszej dziesiątce rankingu.

3 bln dolarów gotówki ma wg banku Morgan Stanley 1500 największych amerykańskich spółek

Otwierają go producent komputerów i elektronicznych gadżetów Apple oraz koncern naftowy Exxon Mobile. Ich rynkowa wartość to, odpowiednio, około 490 i 405 mld dol. Dla porównania, produkt krajowy brutto Polski to około 500 mld dol. Na trzeciej pozycji jest chiński gigant paliwowy PetroChina, który jeszcze kilka lat temu był pierwszy. Ogólnie, na liście najbardziej wartościowych firm jest 38 spółek z Państwa Środka, notowanych na giełdach w Szanghaju, Shenzhen lub Hongkongu. Jeśli pominąć te, których działalność jest związana z tym ostatnim państwem-miastem, a nie z całymi Chinami, liczba ta spada do 29. Łączna kapitalizacja tych spółek to 8 proc. wartości rynkowej 500 giełdowych kolosów. W rankingu licznie reprezentowane są jeszcze Wielka Brytania (35 firm), Japonia (32), Kanada (25), Francja (24) i Niemcy (23).

W porównaniu z sytuacją sprzed roku pozycja amerykańskich koncernów pozostała nienaruszona. Siłę zademonstrowały firmy z Francji i Niemiec. Oba kraje zyskały po czterech nowych reprezentantów w rankingu 500 gigantów. Natomiast firm chińskich rok temu było na tej liście aż 45 (lub 36 pomijając spółki hongkońskie). Równie mocno osłabiła się tylko pozycja koncernów japońskich.

Europa w odwrocie, atak Samsunga

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że chińskie spółki, przy aktywnym wsparciu Pekinu, szybko podbiją świat. W 2001 r. chińskich firm wśród giełdowych kolosów nie było prawie wcale: zaledwie trzy (dziewięć po uwzględnieniu firm hongkońskich). Inne kraje wschodzące, jak Rosja, Indie czy Brazylia, też nie miały praktycznie koncernów o istotnej pozycji na świecie. W zestawieniu 500 spółek o największej kapitalizacji niepodzielnie panowały koncerny z USA, które zajmowały 246 miejsc i odpowiadały za 58 proc. rynkowej wartości wszystkich objętych nim firm (w zestawieniu było m.in. 48 spółek japońskich i 39 brytyjskich).

Znacznie silniejsze niż dziś był spółki z Europy kontynentalnej. Aż 11 reprezentantów miała Holandia, Hiszpania i Belgia po ośmiu, a fińska Nokia zajmowała 20. lokatę. Dziś, w związku z kryzysem fiskalnym w eurolandzie, w rankingu 500 giełdowych gigantów jest tylko sześć firm holenderskich i zaledwie po jednej hiszpańskiej i belgijskiej. W tym roku zniknęła z niego też Nokia. Za to na 16. miejscu jest Samsung, który jeszcze rok temu był 32. To, jak szybko koreański koncern goni Apple'a, który latem tego roku, zanim jego akcje zaczęły gwałtownie tanieć, miał wyższą wartość rynkową niż jakakolwiek spółka w historii, to dowód na to, że w biznesie żadna dominacja nie jest wieczna.

Kryzysowe przetasowania

W minionej dekadzie ekspansja spółek z Chin i innych wschodzących potęg gospodarczych z roku na rok przyspieszała, ale największe zamieszanie w rankingu największych firm spowodował kryzys finansowy z ostatnich lat. W 2007 r. na wielu zachodnich giełdach rozpoczęła się bessa, ale na rynkach wschodzących wciąż trwała hossa. Gdy kończył się tamten rok, na liście giełdowych gigantów było już tylko 155 firm amerykańskich, łącznie odpowiadających za 33 proc. kapitalizacji wszystkich znajdujących się na niej spółek. Chiny, bez spółek typowo hongkońskich, miały 41 przedstawicieli. Ich łączna rynkowa wartość sięgała 12 proc. kapitalizacji całego zestawienia. Obejmowało ono też aż 14 koncernów rosyjskich, głównie surowcowych, oraz dziewięć brazylijskich. Gospodarki rozwijające się kryzys dopadł dopiero w 2008 r. I choć rozpoczął się on w USA, tamtejsze spółki zdają się wychodzić z niego obronną ręką.

Dobra koniunktura

Roszady na liście firm o największej rynkowej wartości w dużej mierze zależą od koniunktury na giełdach, na których są one notowane. Na Wall Street zaś w ostatnich trzech latach była wyjątkowo dobra. Główny nowojorski indeks giełdowy S&P 500 zaledwie 10 proc. dzieli od historycznego rekordu z 2007 r. Tymczasem warszawski WIG20 musiałby zyskać ponad 50 proc., aby dobić do rekordu, a główny indeks giełdy w Szanghaju aż 175 proc.

Notowaniom chińskich spółek zaszkodziły przede wszystkim obawy inwestorów, że drugą największą gospodarkę świata czeka tzw. twarde lądowanie, czyli ostre spowolnienie, które okazały się bezpodstawne. Ale koniunktura na poszczególnych giełdach nie zależy tylko od nastrojów inwestorów, ale też od ich oceny perspektyw notowanych tam spółek. I najwyraźniej amerykańskie firmy cenią oni bardziej niż dynamiczne na pierwszy rzut oka firmy z państw wschodzących. Dlaczego?

- Amerykańska gospodarka rośnie w umiarkowanym tempie, czym wielu Amerykanów jest rozczarowanych. Ma to jednak pozytywny aspekt. Spółki nie są pod presją konkurencji, aby prowadzić agresywną ekspansję, zwiększać zatrudnienie, budować nowe fabryki, które z czasem okażą się niepotrzebne. Tempo wzrostu jest niskie, ale stabilne, co pozwala spółkom wzmacniać bilanse, optymalizować koszty i dobrze planować inwestycje, zatrudnienie – tłumaczył nam w niedawnym wywiadzie John Carey, wiceprezes towarzystwa funduszy inwestycyjnych Pioneer Investment Management, weteran Wall Street. – Osobiście wolałbym, aby gospodarka rozwijała się nieco szybciej, aby poprawa koniunktury na rynku pracy była wyraźniejsza. Dostrzegam po prostu, że ten stan rzeczy ma pewne zalety, a nie same negatywy. Przyczynił się m.in. do bardzo dobrej kondycji finansowej amerykańskich firm – dodał. Z obliczeń banku Morgan Stanley wynika, że 1500 największych amerykańskich spółek ma około 3 bln dol. gotówki.

Niższe wyceny

W krajach rozwijających się także nie brakuje spółek o gigantycznych zasobach gotówki. W światowej czołówce koncernów o największych zyskach, oprócz Apple'a i Exxon Mobil, są m.in. chińskie banki i rosyjski Gazprom. Dlaczego mimo to na giełdach firmy z rynków wschodzących nie osiągają takich wycen, jak te z rynków dojrzałych?

– Inwestorzy niżej wyceniają firmy chińskie m.in. dlatego, że nie ma tam dobrze zdefiniowanych praw własności. Nie ma gwarancji, że to, co spółka posiada, będzie mogła zatrzymać na dłuższą metę – uważa Wayne Lin, zarządzający funduszami towarzystwa Legg Mason.

– Wciąż nie jest pewne, czy chińskie firmy mają pełne uprawnienia do maksymalizacji zysków – wtóruje mu Paul Zemsky z towarzystwa ING Investment Management. - Nie ma też wątpliwości, że USA to region, w którym inwestorzy szukają bezpieczeństwa. W czasie globalnego kryzysu to przypuszczalnie Ameryce jako pierwszej uda się uzdrowić gospodarkę – dodaje.

Chiny wciąż rozwijają się szybciej niż jakakolwiek inna spośród dużych światowych gospodarek, ale globalna ekspansja spółek z Państwa Środka straciła impet. Przy słabej koniunkturze na świecie zaskakująco dobrze radzą sobie natomiast firmy ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Francji. Fenomenem jest też koreański Samsung.

Apple dystansuje konkurencję

Pozostało 95% artykułu
Finanse
Blisko przesilenia funduszy obligacji długoterminowych
Finanse
Babciowe jeszcze w tym roku. Ministerstwo zapewnia, że ma środki
Finanse
Wschodzące gwiazdy audytu według "Rzeczpospolitej"
Finanse
Szanse i wyzwania na horyzoncie
Finanse
Badania w czasach niepewności