Obecnie Ministerstwo Finansów prowadzi analizę zasadności wprowadzenia zmian w systemie zarządzania płynnością sektora finansów publicznych – potwierdził „Rz" resort. Wcześniej o tym nieocjalnie donosiła PAP. Chodzi o to, by więcej podmiotów publicznych swoje wolne środki lokowało na depozytach lub oddawało w zarządzanie resortowi finansów.
Ministerstwo nie informuje, jakie konkretnie jednostki może objąć konsolidacja. Obecnie takiemu obowiązkowi nie podlegają m.in. ZUS, KRUS, uczelnie publiczne, publiczne zoz-y czy samorządy.
– To właśnie w samorządach konfitury są największe, wolne środki w pozostałych jednostkach są raczej niewielkie. Gdyby minister finansów chciał uzyskać wymierne korzyści, musiałby sięgnąć po środki miast i gmin. Ale to raczej niemożliwe – zauważa Jakub Borowski, członek Rady Gospodarczej przy premierze.
Korzyści wynikające z konsolidacji zarządzania płynnością to obniżenie potrzeb pożyczkowych państwa, a co za tym idzie, przyrostu zadłużenia finansów publicznych. Największe efekty widoczne są w pierwszym roku wprowadzenia regulacji. W 2011 r., potrzeby pożyczkowe państwa udało się obniżyć o ok. 24,5 mld zł, a w 2012 r. – jak wynika z szacunków „Rz" – o 3,9 mld zł.
Jak szacowało MF na koniec 2009 r. wolne środki jednostek sektora, w tym samorządów, których nie objęła obowiązkowa konsolidacja, wynosiły 23,7 mld zł. Dziś w przypadku samorządów ta kwota mogła wzrosnąć do 24 mld zł. Jak wynika z danych NBP, na koniec grudnia 2012 r. miały one ok. 16,3 mld zł na depozytach bieżących i ok. 8,7 mld zł na depozytach do 2 lat. Gdyby resort finansów chciał skonsolidować także ich wolne środki, na pewno wywołało by to głęboki sprzeciw.