Wyjazd na długi majowy weekend do krajów strefy euro będzie nas kosztował więcej niż przed rokiem. W minionym tygodniu złoty osłabił się do ponad 4,20 zł za euro i wiele wskazuje, że na takim poziomie pozostanie również w tym tygodniu.
Na nastroje na rynku wpływa sytuacja na Ukrainie. – Dotychczasowy przebieg konfliktu nie daje podstaw do oczekiwania jego uspokojenia w krótkim okresie, raczej wskazuje na duże ryzyko eskalacji – mówi Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku. A to oznacza odwrót inwestorów od walut rynków wschodzących, w tym Polski.
– Przewidujemy, że na początku maja euro znajdzie się nieco ponad poziomem 4,20 zł. W wypadku zaostrzenia problemów na wschodniej Ukrainie nie można wykluczyć wyraźniejszego osłabienia złotówki do granicy tegorocznego minimum 4,26 zł – mówi Miroslav Novak, główny analityk firmy Akcenta, obsługującej transakcje walutowe firm. Podobnego zdania są analitycy Pekao. – W razie dalszego wzrostu awersji do ryzyka nie można wykluczyć mocniejszego ruchu złotego w stronę 4,24 – 4,26 za euro – przyznaje Arkadiusz Urbański z tego banku.
– Sytuacja na Ukrainie jest nieprzewidywalna, ale w tym tygodniu następują też wydarzenia, które mogą nieco umocnić złotego – pociesza jednak Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. W środę poznamy wstępny odczyt inflacji w strefie euro. Analitycy spodziewają się, że ceny wzrosły o 0,8 procent. – Gdyby jednak odczyt był niższy, to wsparłoby to naszą walutę – mówi Borowski.
W piątek poznamy PMI – wskaźnik wyprzedzający koniunktury w polskim przemyśle. On również mógłby pomóc naszej walucie, gdyby był lepszy od oczekiwań. Podobnie jak lepsze od spodziewanych dane z amerykańskiego rynku pracy.