Dlaczego emigranci tak niechętnie wracają do domu

Ponad 5,5 miliona osób zmieniło w ostatniej dekadzie miejsce zamieszkania w związku z rozszerzeniem UE.

Publikacja: 07.05.2014 13:32

Dlaczego emigranci tak niechętnie wracają do domu

Foto: Bloomberg

Kiedy dziesięć lat temu osiem krajów Europy Środkowej i Wschodniej wstępowało do Unii Europejskiej, było oczywiste, że wielu obywateli państw naszego regionu będzie starało się szukać legalnej pracy w bogatszych krajach Wspólnoty. Podobnie było trzy lata później, kiedy do UE wstąpiły Bułgaria i Rumunia, oraz w 2013 r., kiedy po przyjęciu Chorwacji liczba członków UE zwiększyła się do 28.

Rzeczywistość przekroczyła jednak wszelkie oczekiwania. Z prawa do swobodnego przemieszczania się po UE w celu poszukiwania pracy lepszej bądź jakiejkolwiek skorzystało znacznie więcej osób, niż sądzono przed kolejnymi rozszerzeniami Wspólnoty – wynika z raportu „Migracje w XXI wieku z perspektywy krajów Europy Środkowo-Wschodniej – szansa czy wyzwanie?" opublikowanego przez Central & Eastern Europe Development Institute (CEED Institute).

Tyle samo wyjeżdża, ?co wraca

Autorzy raportu, prof. Maciej Duszczyk i Kamil Matuszczyk z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, wyliczyli, że miejsce zamieszkania na mniej lub bardziej stałe zmienić mogło nawet 5,6 mln osób. Ta liczba już się nie zwiększa, bo wyjeżdżających na stałe jest mniej więcej tyle samo co powracających.

– Prawie dwa miliony Polaków, zdeterminowanych, przedsiębiorczych, chcących i potrafiących ciężko pracować, to armia, która może być siłą napędową każdej europejskiej gospodarki. Polska, która aspiruje do roli lidera regionu, nie może marnować takiego potencjału – powiedział Jan Kulczyk, jeden z najbogatszych Polaków, założyciel CEED Institute. – Nasza gospodarka, żeby się rozwijać musi stawać się coraz bardziej konkurencyjna, również na rynku pracy dla własnych obywateli – podkreśla.

Szczególnie niepokojące jest to, że w większości przypadków na emigrację decydują się ludzie wykształceni, przedsiębiorczy i mobilni.

Krajem, który wyludnił się najbardziej, jest Rumunia. W ciągu ostatnich dziesięciu lat wyjechało stamtąd 2,4 mln ludzi. Na drugim miejscu jest Polska – niespełna 1,8 mln emigrantów. Analiza transferów finansowych wskazuje jednak, że to Polacy są najbardziej przedsiębiorczy. Według danych Narodowego Banku Polskiego przekazali w tym czasie do kraju ponad 40 mld euro.

Autorzy raportu przygotowali szczegółową analizę swobodnego przepływu pracowników w ramach UE i przyczyn ograniczonego korzystania z tej swobody przez obywateli państw Europy Zachodniej. Wynika z niej między innymi, że nadal istnieją tam, gdzie pomimo znoszenia ograniczeń funkcjonują bariery biurokratyczne.

Ograniczenia, jakim zostali poddani obywatele państw, które przystąpiły do Unii Europejskiej w 2004, 2007 i 2013 r., nie były czymś wyjątkowym w historii Wspólnoty. Okresy przejściowe w zakresie swobodnego przepływu pracowników były stosowane przy wchodzeniu do UE Grecji, Hiszpanii i Portugalii. Wówczas jednak nie było możliwości otwierania rynków pracy już od dnia akcesji. Możliwość taka pojawiła się przy rozszerzeniu w 2004 roku. Skorzystały z niej przede wszystkim Wielka Brytania, Irlandia i Szwecja.

W swobodnym przemieszczaniu się przeszkadzają także inne problemy – kwestie językowe (np. wymóg, aby kandydat do pracy posługiwał się językiem tak jak rodzimy mieszkaniec tego państwa), dostęp do mieszkań, ograniczenia w łączeniu rodzin, ograniczenia w rekrutacji na wolne miejsca pracy tylko dla obywateli danego państwa, pozbawianie prawa do pobytu pracowników poszukujących zatrudnienia, utrudnianie korzystania ze świadczeń socjalnych, długotrwałe procedury w zakresie uznawania kwalifikacji zawodowych oraz skłanianie do wyjazdu w przypadku utraty zatrudnienia.

Emigracja, to nie samo zło

Kto zyskuje, kto traci

W raporcie CEED Institute autorzy przeprowadzili też analizę konsekwencji objęcia obywateli państw Europy Środkowej i Wschodniej prawem swobodnego przepływu pracowników. Na podstawie danych Eurostatu oszacowali skalę emigracji z państw regionu w latach 2004–2012.

Z tej analizy wynika, że państwem, które zyskało najwięcej, jest Wielka Brytania, która w ostatnim czasie najdobitniej domaga się zmian w regulacjach unijnych w kierunku wprowadzenia ograniczeń w swobodnym przepływie pracowników. Ale to właśnie brytyjski premier David Cameron stwierdził jednoznacznie, że otwarcie rynku pracy w 2004 r. było błędem i przynosi więcej kosztów niż korzyści.

Natomiast najbardziej konkretnego wymiaru sprzeciwu wobec swobodnego przepływu pracowników nabrał list czterech ministrów (Wielka Brytania, Austria, Holandia i Niemcy) z maja 2013 r. Postulowali oni w nim zmiany w zakresie praw socjalnych przysługujących pracownikom migrującym oraz opowiedzieli się za gwarancjami wypłacania imigrantom stawek wynagrodzeń zgodnych ze standardami danego państwa.

Z raportu CEED Institute wynika jednak, że tak w krótkiej, jak i w średniej perspektywie korzyści ze swobodnego przepływu pracowników odnoszą zarówno państwa wysyłające, jak i przyjmujące. W dłuższym okresie, głównie ze względu na wpływ migracji na procesy demograficzne, korzyści dla państw przyjmujących będą zdecydowanie większe niż dla wysyłających.

Jednocześnie autorzy uspokajają obydwie strony. W kolejnych latach nie należy się spodziewać podobnej skali emigracji, jaka miała miejsce w latach 2004–2007 i 2007–2009. Także wejście Chorwacji do UE, ze względu na potencjał ludnościowy tego państwa, nie powinno zmienić prognoz dotyczących nowych migracji w ramach UE.

Autorzy odpowiadają też na pytanie, dlaczego wbrew wcześniejszym prognozom następują one w ograniczonym zakresie. Nie sprawdziły się bowiem scenariusze zakładające, że po okresie wzmożonej emigracji po kilku latach nastąpią powroty. Idealny scenariusz migracyjny dla państw, które weszły do UE w XXI wieku, zakładał, że objęcie swobodnym przepływem obywateli nowych państw członkowskich nie spowoduje masowych emigracji zarobkowych, a ci, którzy wyjadą, po kilku latach powrócą z nowymi doświadczeniami oraz kapitałem, który zainwestują w krajach pochodzenia.

Tak było w przypadkach wcześniejszych rozszerzeń. Obywatele Włoch, Irlandii, Grecji, Portugalii i Hiszpanii, którzy skorzystali ze swobodnego przepływu pracowników, po kilku latach pobytu za granicą wracali do krajów. W przypadku państw, które wstąpiły do UE w 2004 r., zjawisko to na razie nie występuje. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku Bułgarii i Rumunii oraz Chorwacji, choć tutaj okres korzystania ze swobody migracji w ramach UE jest jeszcze zbyt krótki, aby sformułować jednoznaczne wnioski.

Główne przyczyny to najczęściej wygodniejsze życie za granicą czy obawa przed postrzeganiem powrotu jako zawodowej porażki. Najważniejszym powodem powrotów jest sytuacja rodzinna. Czynniki związane z rozstaniem oraz koszty społeczne emigracji są głównymi, które wymieniają migranci powracający do państwa pochodzenia. Różnice w poziomie rozwoju gospodarczego oraz wysokość wynagrodzeń jeszcze przez dłuższy czas będą na tyle duże, że raczej będą czynnikiem ograniczającym niż stymulującym powroty do nowych państw UE.

Ostrzeżenie dla władz

Według autorów raportu wyzwania demograficzne, przed którymi stoją państwa Europy Zachodniej, skłaniają do stwierdzenia, że z punktu widzenia przyszłości tych państw odpowiednie zarządzanie migracjami jest jednym z najważniejszych, jeżeli nie najważniejszym, zadań do zrealizowania.

Bez poprawy bilansu migracyjnego trudno jest sobie bowiem wyobrazić wzrost konkurencyjności gospodarek tych państw oraz podnoszenie jakości życia obywateli. O ile obecne migracje są impulsem modernizacyjnym, o tyle w przyszłości ich konsekwencje mogą przesądzić o miejscu państw regionu w UE i na świecie.

Autorzy raportu uważają, że migracje dla Europy Środkowej i Wschodniej są nadal szansą, ale już niedługo staną się wyzwaniem, a w przyszłości mogą się przerodzić w zagrożenie. „Nie jest jeszcze za późno na podjęcie odpowiednich działań, ale czasu jest coraz mniej" – czytamy w podsumowaniu raportu.

Polska:

Homing Plus Fundacji na rzecz Nauki ?Polskiej to program skierowany do osób posiadających co najmniej tytuł naukowy doktora, przebywających za granicą ?i zamierzających prowadzić własny projekt badawczy.

W portalu Powroty.gov.pl znaleźć można informacje dla emigrantów, którzy chcą wrócić do Polski.

Węgry:

„Momentum" to program Węgierskiej Akademii Nauk skierowany do młodych naukowców, którzy emigrowali z Węgier, ale wyrażają chęć powrotu do kraju pochodzenia.

Estonia:

Talents back home! to portal internetowy ?z informacjami na temat szans na realizację kariery zawodowej w Estonii. Zawiera także oferty pracy.

Integration and Migration Foundation ?pomaga w integracji migrantów oraz cudzoziemców.

Słowacja:

Slovensko calling promuje możliwości rozwoju na słowackim rynku pracy.

Litwa:

Information Center for Homecoming ?Lithuanians dostarcza Litwinom mieszkającym za granicą, którzy chcą wracać do kraju, informacji na temat m.in. rozliczeń ?podatkowych, transferu świadczeń, ?przeprowadzki czy możliwości znalezienia mieszkania.

Łotwa:

Program działań dla migrantów powrotnych promuje prowadzenie działalności gospodarczej na Łotwie, wymianę informacji i utrzymywanie stałych kontaktów z Łotyszami przebywającymi za granicą.

Bułgaria:

State Agency for the Bulgarians Abroad ?to instytucja publiczna koordynująca działania skierowane do Bułgarów mieszkających ?za granicą.

Opinie dla „Rzeczpospolitej"

Władysław Kosiniak-Kamysz minister pracy i polityki społecznej

Raport odczarowuje wiele mitów, które narosły przez lata, jak chociażby ten, że z Polski na stałe wyjechało 4 – 5 milionów ludzi, a drugie tyle już siedzi na walizkach i z pewnością zaraz wyjedzie. Te mity są powtarzane niemal każdego dnia, zwłaszcza przez polityków, którzy chętnie podkreślają, że kiedy Polak kończy studia, to jedyną myślą, jaka mu przychodzi do głowy, jest ta o jak najszybszym wyjeździe do pracy za granicę. Gdyby rzeczywiście tak było, to w Polsce praktycznie nikt by już nie pracował. Widać wyraźnie, że exodusu z naszego kraju nie ma. Interesujące są również poruszone w raporcie perspektywy imigracji do Polski zarówno z samej UE, jak i spoza niej, na co warto zwrócić uwagę zwłaszcza wobec dzisiejszej sytuacji na Ukrainie. To właśnie Ukraińcy są największą grupą cudzoziemców przyjeżdżającą do naszego kraju w poszukiwaniu pracy. Swobodny przepływ pracowników to jeden z fundamentów UE. Wyzwaniem jest, aby te czasowe wyjazdy Polaków nie przerodziły się w stałą emigrację. Nasze wysiłki skupiają się na poprawie sytuacji na polskim rynku pracy, zwłaszcza osób młodych i przedsiębiorczych. Musimy stworzyć mechanizmy, dzięki którym będzie więcej szans na wybranie pracodawcy w Polsce lub wystartowanie z własnym biznesem. Teraz jest na to dobry moment, bo nasza gospodarka nabiera rozpędu.

Katarzyna Zajdel-Kurowska członek zarządu Narodowego Banku Polskiego

Z badań Narodowego Banku Polskiego, które wykonaliśmy, analizując bilans płatniczy, wynika, że do Polski trafia rocznie ponad 4 mld euro rocznie ze środków, które przesyłają do kraju Polacy, którzy wyemigrowali. Te środki na przestrzeni minionych dziesięciu lat są już naprawdę imponujące. Przy tym według ankiety NBP ponad 60 proc. emigrantów deklaruje, że otrzymane środki przeznacza przede wszystkim na bieżące wydatki, inaczej mówiąc, po prostu konsumuje. Dopiero na kolejnych miejscach jest np. remont mieszkania (20 proc.), spłata długu (15 proc.), edukacja dzieci (nieco ponad 10 proc.) i zdrowie (10 proc.). Bardzo niewiele naszych respondentów deklaruje, że te środki oszczędza. To najlepszy dowód, że ta emigracja ma cel czysto zarobkowy – ludzie wyjeżdżają, żeby mieć pieniądze przede wszystkim na bieżącą konsumpcję. Największe bezrobocie jest w Polsce wśród ludzi młodych, którzy chcą pracować i wydawać zarobione pieniądze. A skoro tych środków nie mogą znaleźć w kraju, wyjeżdżają za granicę. I właśnie w Polsce udział konsumpcji w wydatkach jest najwyższy spośród wszystkich krajów, które były wymienione w raporcie. Na drugim biegunie są Czechy, Węgry oraz Słowenia – w tych krajach konsumuje się najmniej, bo główną siłą napędową tych gospodarek jest eksport.

Maciej Duszczyk ekspert CEED Institute, zastępca dyr. Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego

Możliwość podejmowania pracy w Unii Europejskiej bez zezwolenia była postrzegana jako jedna z głównych korzyści z członkostwa we Wspólnocie. Z szansy tej skorzystało po 1 maja 2004 roku ponad milion Polaków. Stanowi to około 25 proc. migracji ze wszystkich państw Europy Środkowo-Wschodniej. Obraz migracji po dziesięciu latach naszego członkostwa nie jest jednolity. Z jednej strony bowiem transfery finansowe z zagranicy zasilają dziesiątki tysięcy polskich rodzin, które dzięki nim poprawiają swój standard życia. Z drugiej jednak wielu z Polaków pewnie już do ojczyzny nie wróci, co będzie pogarszało i tak złą sytuację demograficzną. Zdecydowanie większa skala migracji, niż to przewidywano, kryzys gospodarczy, spadek zaufania do instytucji unijnych oraz ludzka, często zrozumiała, obawa o przyszłość spowodowały, że rosnąca liczba prominentnych polityków kwestionuje sens swobodnego przepływu pracowników w dzisiejszej postaci i skupia się na prezentowaniu migracji jako zagrożenia. I coraz częściej zadawane jest pytanie, czy nie należałoby zrezygnować ze swobodnego przepływu pracowników. Trudno jednak wyobrazić sobie, że skutkiem ostatnich rozszerzeń będzie odejście od tej fundamentalnej swobody, a tym samym rezygnacja z jednolitego rynku.

Indrek Neivelt członek Rady Programowej CEED Institute, estoński biznesmen

Emigracja z Europy Środkowej i Wschodniej do zamożniejszych krajów Europy to w naszych czasach jeden z najważniejszych tematów do dyskusji. Trzeba przyznać, że liczba emigrantów przeszła wszelkie oczekiwania, a liczba ludzi, którzy wyjechali, zależnie od kraju, waha się od 1 do 11 proc. populacji. Przy tym migracja z biednych krajów jest większa niż w wypadku krajów bardziej rozwiniętych. Nie zmienia to faktu, że z powodu migracji zmniejsza się liczba ludności Europy Środkowo-Wschodniej. Według danych Eurostatu do 2060 r. w niektórych krajach liczba ludności się zmniejszy o ponad 20 proc. Ten spadek spowoduje presję na systemy świadczeń społecznych tych krajów. W wypadku krajów małych może doprowadzić do sytuacji, że jakiś naród nie przetrwa tak drastycznych zmian. Zgodnie z raportem kraje, do których dociera siła robocza z innych państw, zyskują najwięcej. A jednocześnie kraje, do których wjeżdżają emigranci, są gotowe do wprowadzenia ograniczeń w wolnym przepływie siły roboczej. Kilka z nich mówi o tym otwarcie. Sytuację komplikuje dodatkowo fakt, że państwa, z których wyjeżdżają wykształceni pracownicy, są największymi entuzjastami wolnego przepływu siły roboczej. Czy to paradoks? Czy raczej mamy sytuację, w której wszyscy wygrywają?

Gindra Kasnauskiene International Business School, Uniwersytet Wileński

Z powodu emigracji, niskiej liczby rodzących się dzieci i szybkiego starzenia się społeczeństwa Litwa dzisiaj musi stawić czoła nowym wyzwaniom gospodarczym i społecznym. W niektórych sektorach gospodarki już brakuje rąk do pracy i wiadomo, że będzie to miało w przyszłości niekorzystny wpływ na całą litewską gospodarkę. W ostatniej dekadzie Litwa, tak samo jak i pozostałe nowe kraje Unii Europejskiej, ucierpiała z powodu dużej fali migracyjnej. Wiele osób wyjechało na Zachód i pracuje teraz w starych krajach Wspólnoty, takich jak Wielka Brytania, Irlandia i Hiszpania oraz Norwegia, głównie z powodu braku zatrudnienia i niższych zarobków w kraju, a także możliwości znalezienia pracy w zawodzie z jednej strony oraz bardziej konkurencyjnych świadczeń społecznych z drugiej strony. Od czasu uzyskania niepodległości (czyli od 1990 roku) Litwę opuściło ponad 790 tys. osób. Przy tym bilans migracyjny jest dla kraju negatywny – 86 proc. wyjeżdżających jest w wieku produkcyjnym, co drugi z nich mieści się w przedziale wiekowym 20–29 lat. Przy tym z Litwy wyjeżdżają ludzie dobrze wykształceni, jedna piąta z nich to absolwenci wyższych uczelni. Ale migracja to nie same minusy. Jej korzystna strona to np. pieniądze napływające od emigrantów, a to z kolei pobudza konsumpcję i inwestycje.

Jan Schroth Międzynarodowa Organizacja Migracji, Praga, Czechy

Republika Czeska stała się w ostatnich 20 latach jednym z najbardziej atrakcyjnych dla imigrantów krajów w regionie. Od 1993 r., po rozpadzie Czechosłowacji, liczba imigrantów zwiększyła się ponad 5-krotnie – z 0,75 do ponad 4 proc. populacji. Największy wzrost zanotowano w 2004 r., kiedy Czechy wstąpiły do UE, i w 2008 r., gdy na świecie wybuchł kryzys. W tych latach zanotowaliśmy największy napływ obcokrajowców. W efekcie liczba cudzoziemców mieszkających w Czechach podwoiła się, a transformacja z kraju, z którego ludzie wyjeżdżają, w taki, do którego przyjeżdża się na stałe, została w efekcie zakończona. Jednocześnie to właśnie cudzoziemców najbardziej dotknął kryzys finansowy i pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Spadek liczby imigrantów był w latach 2009–2010 najgłębszy ze wszystkich krajów OECD. Od 2008 r. liczba imigrantów nie uległa zmianie (439 tys.). I jest to główny powód, dla którego nie zmieniła się liczba ludności w naszym kraju. Przy tym cudzoziemcy są w Czechach grupą ludzi młodych i ekonomicznie aktywnych. To jednak nie rozwiązuje problemu malejącej liczby rodzących się dzieci i starzejącego się społeczeństwa. Blisko trzy czwarte obcokrajowców mieszkających w Czechach pochodzi z sześciu krajów: Ukrainy, Słowacji, Wietnamu, Rosji, Polski i Niemiec.

Kiedy dziesięć lat temu osiem krajów Europy Środkowej i Wschodniej wstępowało do Unii Europejskiej, było oczywiste, że wielu obywateli państw naszego regionu będzie starało się szukać legalnej pracy w bogatszych krajach Wspólnoty. Podobnie było trzy lata później, kiedy do UE wstąpiły Bułgaria i Rumunia, oraz w 2013 r., kiedy po przyjęciu Chorwacji liczba członków UE zwiększyła się do 28.

Rzeczywistość przekroczyła jednak wszelkie oczekiwania. Z prawa do swobodnego przemieszczania się po UE w celu poszukiwania pracy lepszej bądź jakiejkolwiek skorzystało znacznie więcej osób, niż sądzono przed kolejnymi rozszerzeniami Wspólnoty – wynika z raportu „Migracje w XXI wieku z perspektywy krajów Europy Środkowo-Wschodniej – szansa czy wyzwanie?" opublikowanego przez Central & Eastern Europe Development Institute (CEED Institute).

Pozostało 95% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu