Polska gospodarka w ciągu ostatnich dziesięciu lat mocno straciła na konkurencyjności – w skali globalnej. W tym czasie koszty energii wzrosły u nas o 90 proc., a gaz dla przemysłu zdrożał aż o 175 proc. W efekcie koszty produkcji w Polsce są już nieznacznie wyższe niż w USA, choć jeszcze dziesięć lat temu byliśmy od Amerykanów sporo tańsi – wynika z najnowszego raportu The Boston Consulting Group (BCG).
– Na świecie zmieniły się reguły gry. Rewolucja łupkowa dała Stanom Zjednoczonym dostęp do taniego gazu, dzięki czemu kraj ten stał się jedną z najbardziej atrakcyjnych lokalizacji dla inwestycji przemysłowych – mówi Jarosław Dmowski, partner w BCG. – Dzisiaj koszty produkcji w Polsce na tle Europy są wciąż relatywnie niskie, ale okazują się zbliżone do Stanów Zjednoczonych – alarmuje Dmowski.
Pod presją
Dalszy wzrost kosztów produkcji może sprawić, że polskim firmom coraz trudniej będzie przebić się ze swoimi wyrobami na rynkach zagranicznych, a przemysł szukać będzie miejsc do inwestowania tam, gdzie koszty są niższe. Z raportu BCG wynika, że wschodzącymi gwiazdami są teraz USA i Meksyk. Ich konkurencyjność rośnie najszybciej, głównie z uwagi na dostęp do tanich surowców. Z kolei pod silną presją, podobnie jak Polska, są m.in. Chiny, Brazylia i Czechy, również do niedawna uznawane za niskokosztowe.
Eksperci zaznaczają jednak, że choć perspektywy nie są optymistyczne, na razie z pozycją polskiej gospodarki nie jest źle. Zwłaszcza że wciąż jesteśmy najbardziej konkurencyjnym krajem Unii Europejskiej. – Wystarczy spojrzeć na imponujący wzrost eksportu w ostatnim dziesięcioleciu. Kapitał zagraniczny przyniósł ze sobą nowe technologie, a to wywindowało naszą konkurencyjność – przekonuje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club. W ostatniej dekadzie eksport towarów wzrósł trzykrotnie, do 639 mld zł. Jednocześnie deficyt w handlu z UE zmienił się w solidną nadwyżkę, sięgającą 100 mld zł.
– Naszym atutem pozostają relatywnie niskie koszty płacy i raczej nie zmieni się to w najbliższym czasie – uważa Gomułka. Jego zdaniem apele wielu środowisk o znaczącą podwyżkę płacy minimalnej (obecnie 1680 zł brutto) mogą doprowadzić do wzrostu bezrobocia, ale naszej konkurencyjności nie pogrzebią.